Chcesz rozpocząć górską przygodę, ale nie wiesz od jakich tras zacząć? A może planujesz rodzinny wypad w góry i szukasz szlaków przyjaznych również najmłodszym? Mateusz Stawarz, autor bloga Zieloni w podróży, w swojej książce "Góry dla zielonych" proponuje łatwe trasy górskie dla początkujących. Wybraliśmy dla Was trzy najpiękniejsze z nich.
Spacer przez Dolinę Strążyską to świetna propozycja dla osób, które chciałyby się zrelaksować na świeżym powietrzu, a przy okazji z nieco bliższej odległości zobaczyć północną ścianę Giewontu. W końcu to właśnie z tej doliny „Śpiący Rycerz”, czyli jedna z najbardziej rozpoznawalnych polskich gór, prezentuje się najbardziej okazale. Ten pomysł na wycieczkę pozwoli także odwiedzić ciekawy wodospad, a ambitniejszym wejść na jeden z bardziej dostępnych szczytów piętra reglowego, czyli Sarnią Skałę.
Na wędrówkę możesz się wybrać bezpośrednio z Zakopanego, jeżeli miejsce, w którym nocujesz, znajduje się blisko doliny. Z okolic najpopularniejszej zakopiańskiej ulicy, czyli Krupówek, to około 20 minut spaceru. U wylotu doliny, na końcu ulicy Strążyskiej, wyznaczono płatne parkingi. Dojedziesz tu także busami.
Szlak rozpoczyna się od szerokiej, równej drogi i prowadzi wzdłuż czerwonych oznaczeń. Przy wejściu do Doliny Strążyskiej znajdziesz kasę biletową. Wejście na obszar Tatrzańskiego Parku Narodowego jest płatne. Marsz wzdłuż Strążyskiego Potoku jest niezwykle przyjemny, a teren na długości całego szlaku tylko nieznacznie pnie się do góry. Z tego powodu ta wycieczka spodoba się wszystkim miłośnikom niezbyt wymagających spacerów oraz rodzicom z dziećmi, jeżeli dysponują oni wózkiem o dużych, pompowanych kołach, no i odrobiną uporu.
Trasa wiedzie głównie w otoczeniu drzew, co może być szczególnie zbawienne w czasie wakacyjnych upałów. Kto lubi podziwiać góry, ten nie powinien być rozczarowany. Od czasu do czasu między drzewami można dostrzec strzeliste, wapienne turnie, między innymi Kominy Strążyskie. W oddali nieśmiało pokaże się niekiedy szczyt Giewontu (1894 m n.p.m.), zwieńczony charakterystycznym, piętnastometrowym krzyżem. Ścieżka leniwie wije się wzdłuż Strążyskiego Potoku, który czasami trzeba przekroczyć, wykorzystując drewniane mostki.
Głowa do góry, bo go przegapisz!
W drugiej części marszu przybywa widoków. Warto więc nie tylko zadzierać głowę w stronę Giewontu, lecz także czasem się rozejrzeć. Jednym z takich miejsc jest Skała Jelinka, nazwana tak ku pamięci czeskiego działacza na rzecz braterstwa polsko-czeskiego. Rozpoznasz ją po przymocowanej do niej tablicy pamiątkowej.
O tym, że jesteś już u bram Polany Strążyskiej (1040 m n.p.m.), świadczy potężna, wznosząca się na niemal 800 m ponad dno doliny północna ściana Giewontu. Obserwacji „Śpiącego Rycerza” sprzyja miejscowa infrastruktura turystyczna. Szumnie można tak nazwać ławki i stoliki, ale przede wszystkim działający w sezonie wakacyjnym bufet. Pamiętaj, że nie jest to typowe schronisko. Z pewnością dostaniesz tam jednak ciepłą kawę, herbatę czy coś na ząb. Ktoś lubi szarlotkę?
W trakcie spaceru po okolicy warto przyjrzeć się dwóm zabytkowym szałasom pasterskim. Przypominają one o okresie, kiedy na terenie doliny wypasano owce. Być może budynki nie zainteresują cię tak bardzo jak dzieło natury. W takim wypadku zerknij na ogromny, znajdujący się nieopodal głaz. Jego nazwa nie ma związku z gwarą podhalańską. Ten kamień bowiem potocznie jest nazywany Sfinksem. Zdjęcie w jego pobliżu z piękną ścianą Giewontu w tle to doskonały pomysł na wzbogacenie rodzinnego albumu.
Wypoczynek na polanie może być celem samym w sobie, ale żal byłoby nie przedłużyć wycieczki o krótki wypad do wodospadu Siklawica. Być tak blisko i nie zobaczyć tej niezwykle urodziwej kaskady? Smutek z pewnością towarzyszyłby ci przez całą drogę powrotną do domu.
W górnej części polany należy więc wybrać żółte oznaczenia, które mniej więcej po 10 minutach doprowadzą na miejsce. Ścieżka, która tam prowadzi, nie jest już jednak tak wygodna jak ta na polanę. Dotychczasowa równa dróżka zamienia się w wąski, wykonany z głazów trakt. Ze względu na szumiący nieopodal potok podłoże bywa tam niekiedy śliskie, warto więc zachować ostrożność.
Niemal od samego początku teren wystawia płuca na próbę, bo każe zapomnieć o tym, co działo się w czasie spaceru przez dolinę. Ścieżka jest oczywista, a kamienny chodnik przybiera niekiedy postać ułatwiających podchodzenie schodów. Szlak na tym etapie nie obfituje, co prawda, w widoki, ale nie jest też całkowicie ukryty wśród drzew. Mozolne podejście po mniej więcej 40 minutach od startu doprowadzi cię do Czerwonej Przełęczy (1301 m n.p.m.). Tam sytuacja widokowa diametralnie się zmienia.
Znajdują się tu ławki, które możesz wykorzystać do rozbicia niewielkiego obozu przed właściwym atakiem szczytowym. Chwilę lenistwa przeznacz także na to, by przyjrzeć się najwyższym partiom Sarniej Skały i poruszyć pokłady wyobraźni. W Tatrach nie brakuje miejsc, których nazwy pochodzą od skojarzeń związanych ze zwierzętami. Znanym ci już przykładem może być Gęsia Szyja. W tym przypadku nazwa nawiązuje do formacji skalnej, rzekomo przypominającej hasającą po lasach sarnę. Jeżeli zamiast tego widzisz świnię, nie panikuj. Szczyt w przeszłości był nazywany Świniczką, a niekiedy właśnie Świnią Skałą.
Aby postawić swoje stopy na Sarniej Skale, z Czerwonej Przełęczy należy maszerować jeszcze około 10 minut ciągle wzdłuż czarnych oznaczeń. Ścieżka początkowo łagodnie pnie się wśród drzew, a następnie umiarkowanie stromymi zakosami doprowadza do ostatniej przeszkody pod szczytem. To tutaj szlak wkracza na skały. Podejście przypomina po prostu pokonywanie kamiennych schodków. Warto jednak zachować ostrożność, zwłaszcza jeśli nie czujesz się pewnie w takich miejscach. Południowe zbocza szczytu, te od strony Giewontu, są strome, dlatego trzeba uważać, spacerując po wierzchołku. Bądź szczególnie uważny, jeśli podejrzewasz u siebie akrofobię. Kojarzysz? To lęk wysokości.
Sarnia Skała wznosi się na 1378 m n.p.m. i zapewnia może niezbyt rozległą, ale bardzo ciekawą panoramę. Ze szczytu doskonale widać północną, okazałą ścianę Giewontu i znajdujący się na wierzchołku piętnastometrowy krzyż. Pejzaż uzupełniają przedstawiciele Tatr Zachodnich oraz Tatr Wysokich. Na północy z kolei można zobaczyć Zakopane, Gubałówkę, a przy dobrej pogodzie Babią Górę.
Wycieczkę możesz zakończyć na dwa sposoby. Pierwszy zakłada oczywiście powrót tą samą drogą. W tym przypadku należy wrócić na Polanę Strążyską, a następnie na parking. Warto jednak na Czerwonej Przełęczy skierować się w stronę malowniczej Doliny Białego. Ten nieznacznie dłuższy wariant pozwoli odwiedzić kolejną reglową dolinę Tatr Zachodnich. Prowadzi przez nią szlak oznaczony kolorem żółtym.
Nim całkowicie pochłonie cię relaksujące otoczenie, trzeba się uporać z dosyć stromym zejściem. Ścieżka sprawnie sprowadzi niżej, ale kamienne schody mogą powodować pewne trudności, zwłaszcza jeżeli jest ślisko lub odczuwasz zmęczenie. Ulgę z pewnością przyniosą ławki przy szlaku, a przede wszystkim niezwykle atrakcyjne widoki. Trasa po czasie stanie się spacerowa, a liczne wapienne skały i towarzystwo kaskad na Białym Potoku pozwolą ci zapomnieć o trudach marszu.
W trakcie zbliżania się do wylotu doliny warto do samego końca zachować czujność. Spostrzegawczy zauważą zasłonięte kratą wejście do przypominającej jaskinię groty. To w rzeczywistości pozostałości sztolni, w której w latach 50. XX wieku poszukiwano rud uranu. Żółty szlak doprowadzi cię w okolice kasy biletowej TPN. Teraz wystarczy już tylko ruszyć spacerową Drogą pod Reglami, trzymając się cały czas czarnych oznaczeń. Powrót na parking u wylotu Doliny Strążyskiej to dodatkowe 25 minut marszu.
Nie byłoby chyba przewodnika dla początkujących piechurów bez tej propozycji wędrówki. No, a przynajmniej sporo bym ryzykował, pomijając ją. Grzechem byłoby bowiem nie zobaczyć tak rozległych panoram, zwłaszcza że wycieczka cieszącym się największą popularnością wariantem nie wymaga nadludzkiej kondycji. Wszystko to sprawia, że Połonina Wetlińska słusznie stała się jednym z najpopularniejszych celów turystów odwiedzających Bieszczady.
Przełęcz Wyżna
Na wierzchołek najszybciej można się dostać z Przełęczy Wyżnej (872 m n.p.m.). Tuż obok drogi prowadzącej z Wetliny w stronę Ustrzyk Górnych ulokowano obszerny, płatny parking. W sezonie turystycznym na miejsce dotrzesz również kursującymi między miejscowościami busami.
W znajdującej się przy wejściu na szlak kasie należy uiścić opłatę za wstęp do Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Ścieżka jest tu szeroka i nieznacznie zaczyna piąć się do góry. W oddali, nad linią lasu, przez chwilę pokażą się szczyt Hasiakowej Skały (1231 m n.p.m.) i budynek nowego schronu turystycznego. Może się wydawać, że to daleko, ale od celu będzie cię dzielić mniej więcej godzina marszu.
Początkowo szeroka dróżka prowadzi otwartym terenem wzdłuż żółtych oznaczeń. To właśnie za nimi należy podążać aż do samego wierzchołka. Pierwsze kilkanaście minut pozwoli rozgrzać organizm, zwłaszcza że w drodze na połoninę trzeba pokonać 300 m w pionie. Dla zaprawionych wędrowców nie będzie to stanowiło zbyt dużego wyzwania, ale jeśli dopiero zaczynasz przygodę z górami, zadyszka na pewno się pojawi.
Można z nią walczyć na dwa sposoby – zatrzymując się, by odpocząć lub podziwiać otoczenie. Ścieżka po kilkunastu minutach zaprowadzi cię do lasu, a bliskość wyniosłych buków umożliwi wyobrażenie sobie, jak wyglądają bieszczadzkie, głównie liściaste lasy jesienią. Jeżeli ciekawią cię takie widoki, postaraj się odwiedzić Bieszczady w pierwszej połowie października.
W czasie podejścia dróżka zmieni swój charakter, a górscy nowicjusze zobaczą, dlaczego wygodne buty na szlakach bywają przydatne. Kamieniste podłoże może być niekiedy koszmarem dla stóp, chociaż nie powinno przeszkodzić w nabieraniu wysokości. Nie uświadczysz tu jednak morderczych odcinków. Ta trasa, zwana „Końską Drogą”, jest wykorzystywana w celu zarówno dostarczenia zaopatrzenia do schronu turystycznego, jak i szybkiego dostania się na grzbiet przez GOPR.
Połonina Wetlińska w pełnej krasie
Po mniej więcej 40 minutach od rozpoczęcia wyprawy dotrzesz wreszcie do miejsca, które szybko pozwoli zapomnieć o wszelkich niedogodnościach związanych z wędrówką. Ścieżka opuszcza leśne ostępy, by następnie lekkim trawersem zanurzyć się w bieszczadzkiej roślinności. Idąc w poprzek zbocza, cel będziesz mieć już w zasięgu wzroku.
Połonina Wetlińska to niezwykle rozległy masyw górski, kojarzony niekiedy ze słynną „Chatką Puchatka”. Legendarne schronisko niedawno zostało zastąpione nowym schronem turystycznym, ale niezmiennie znajduje się w tym samym miejscu – na Hasiakowej Skale. Ta jedna z kilku kulminacji całej Połoniny Wetlińskiej cieszy się największą popularnością.
Wetlińska to nie tylko „Puchatek”
Ze szczytu można podziwiać okazałą panoramę, obejmująca pasmo Otrytu, Małą i Wielką Rawkę, Dwernik Kamień, grupę Tarnicy (1346 m n.p.m.), a przede wszystkim piramidalną z tej perspektywy sylwetkę Połoniny Caryńskiej (1297 m n.p.m.). Doskonale widać też ścieżkę prowadzącą przez całą Połoninę Wetlińską. Jeśli siły ci dopisują, proponuję wybrać się na krótki spacer. Przejście całego grzbietu to doskonały sposób na spędzenie dnia – kilkukilometrowy marsz otwartym, widokowym grzbietem jest bardzo przyjemny. W tej propozycji uwzględniono jednak potrzeby osób, które – jeśli chodzi o górskie wędrówki – są zielone.
Spod Hasiakowej Skały warto więc udać się w stronę rozdzielonych Srebrzystą Przełęczą Roha i Osadzkiego Wierchu. W tym celu należy wyruszyć szeroką ścieżką na zachód i podążać wzdłuż czerwonych oznaczeń. Początkowo teren łagodnie się obniża, co sprawi, że wycieczka będzie czystą przyjemnością. Szlak nie przechodzi przez Roha, który jest niedostępny dla turystów, a jedynie trawersuje jego zbocze. Później dróżka zawija łagodnie w lewo i dosyć stromym podejściem po schodach wyprowadza na Osadzki Wierch (1253 m n.p.m.).
Szczyt wizualnie dzieli Połoninę Wetlińską na pół, dlatego rozpościerająca się z tego wierzchołka panorama jest warta spaceru. Spod schroniska to mniej więcej dodatkowe 40 minut marszu. Stojąc na Osadzkim Wierchu, dostrzeżesz niewidzianą z okolic Hasiakowej Skały część połoniny, a także strzelistą sylwetkę Smereka. Wyprawa w tym wariancie kończy się w miejscu startu, czyli na Przełęczy Wyżnej. Należy wrócić w okolice Hasiakowej Skały, a następnie żółtym szlakiem ruszyć w drogę powrotną.
Beskid Żywiecki to niezwykle malownicze pasmo górskie. Widokowe hale, tajemnicze lasy, wyniosłe szczyty, a do tego rozsiane pomiędzy ciekawymi punktami schroniska turystyczne to raj dla miłośników wędrówek. Jeśli chcesz zakosztować namiastki tego, co Beskid Żywiecki ma do zaoferowania, koniecznie rozważ poniższą propozycję wycieczki. Trasa nie tylko prowadzi jednymi z najpiękniejszych ścieżek w rejonie, ale także ma formę pętli.
Na Halę Boraczą
Wyprawa rozpoczyna się w Żabnicy-Skałce, kilka kilometrów na południowy wschód od Węgierskiej Górki. Znajduje się tam niewielki parking, dlatego aby zostawić na nim samochód, warto pojawić się tu skoro świt. Jak doskonale wiadomo, kierunek wycieczek w formie pętli jest dowolny, ale zaproponowane poniżej rozwiązanie ma kilka zalet. Pozwoli ci zarówno odwiedzić najciekawsze miejsca na szlaku, jak i skrócić bądź wydłużyć wędrówkę w zależności od twoich możliwości.
Na początek należy wybrać czarny szlak, prowadzący na południowy zachód, w stronę pierwszego celu, czyli Hali Boraczej. Dzięki temu nieco rozprostujesz nogi i nabierzesz rytmu, zwłaszcza że asfaltowy odcinek, choć nieco monotonny, wiedzie zupełnie niewymagającym terenem wzdłuż szumiącego potoku. Sytuacja nieznacznie się zmienia po mniej więcej 30 minutach marszu, kiedy asfalt ustępuje miejsca leśnej ścieżce. Teren jednostajnie pnie się do góry, ale podejście nie powinno na tym etapie przysporzyć ci kłopotów. Godzina takiego spaceru doprowadza do pierwszego z wielu interesujących miejsc oglądanych w trakcie wędrówki, czyli na Halę Boraczą.
Aby owcom mleko nie uciekło
Na hali znajduje się schronisko, do którego można dotrzeć w ciągu kolejnych kilku minut. Trasa natomiast prowadzi w przeciwnym kierunku. Na skrzyżowaniu szlaków należy wybrać zielone i niebieskie oznaczenia. To tutaj rozpoczyna się najpiękniejsza część wyprawy – liczne widokowe hale są rozdzielone etapami niewielkich podejść. O widokowych walorach trasy przekonasz się bardzo szybko. Już chwilę później twoje oczy ucieszy polana Cukiernica.
Za nią warto być uważnym w okolicach skrzyżowania szlaków. Upewnij się, że podążasz wzdłuż czarnych znaków. Te przez umiarkowanie stromy i pozbawiony trudności teren wkrótce doprowadzą cię do kolejnej hali. Hala Redykalna (1040–1100 m n.p.m.) to nie tylko urokliwe miejsce sprzyjające wypoczynkowi, ale także doskonały punkt widokowy na okoliczne pasma. Szczególnie ciekawie wyglądają wyniosłe wierzchołki słowackiej Małej Fatry. Pochodzenie nazwy hali jest dość oczywiste i odnosi się do redyku, czyli wielowiekowej tradycji związanej z wypasem owiec.
Na Halę Lipowską
Następne kilkanaście minut to nieznaczne i rozłożone na sporym dystansie podchodzenie przez las. Nie sposób się tam nudzić, bo z chwilowej kontemplacji drzew wyrwą cię widokowe hale znajdujące się na zboczach Boraczego Wierchu (1244 m n.p.m.) – Hala Bacmańska na zachodzie oraz Hala Bieguńska na wschodzie. Obie zapewniają niezwykłe widoki, a przy dobrej przejrzystości powietrza można z nich zaobserwować Tatry.
Teren na tym odcinku nieco faluje, a niewymagające podejścia są przerywane relaksującymi zejściami. Ten fragment dostarcza wyłącznie pozytywnych doznań, zwłaszcza że wokół nie brakuje ciekawych panoram, a bliskość schronisk pozwoli ci zaplanować przerwę. Pierwszą okazję do odpoczynku będziesz mieć na Hali Lipowskiej, w tamtejszym schronisku PTTK.
Hala Rysianka
Widoki z Hali Lipowskiej są nieco ograniczone, ale na pewno zaznasz tam więcej spokoju i ciszy niż przy kolejnej atrakcji. Oddalone od tego miejsca o kolejne 15 minut marszu schronisko górskie PTTK „Rysianka” cieszy się ogromną popularnością. Trudno się temu dziwić, biorąc pod uwagę atrakcyjne usytuowanie i niesamowite panoramy. Hala jest położona na wysokości 1150–1260 m n.p.m. na południowych i wschodnich zboczach Rysianki. Nazwa szczytu i polany wywodzi się od rysi, które upodobały sobie okoliczne lasy.
Miłośnicy górskich krajobrazów powinni być zachwyceni tym, co tu zobaczą. Na horyzoncie można dostrzec Tatry, Pilsko, Babią Górę czy wreszcie znajdujące się na Słowacji Małą Fatrę i Góry Choczańskie. Fani fauny i flory także będą usatysfakcjonowani. Wiosną na mijanych halach obficie kwitnie szafran spiski, czyli krokusy. Ubarwione łąki i widok na Tatry z pewnością są warte odwiedzin o tej porze roku.
Aż żal wracać
Wędrówkę można zakończyć na dwa sposoby. Wszystko zależy od twoich chęci i twojej kondycji. Jeżeli widokowe hale Beskidu Żywieckiego w zupełności zaspokoiły twoje pragnienie przygody, najlepiej wybrać zielony szlak, prowadzący wprost do Żabnicy. W tym celu należy maszerować dalej na północ i w pobliżu Hali Pawlusiej porzucić żółte i czerwone oznaczenia.
Nim pożegnasz się z widokami, warto jeszcze pokręcić się po okolicy i zwiedzić samą halę. W końcu w czasie tej wycieczki można odnieść wrażenie, że Beskid Żywiecki skradł wszystkie beskidzkie polany i umieścił je właśnie tutaj. Hala Pawlusia nie jest wyjątkiem i zapewnia bardzo ciekawe doznania. Panorama Beskidu Śląskiego ze Skrzycznem (1257 m n.p.m.) i z Baranią Górą (1220 m n.p.m.) na czele naprawdę może się podobać.
Jeśli chcesz przedłużyć wyprawę, od Hali Pawlusiej trzeba wędrować wzdłuż czerwonych znaków w stronę Przełęczy Pawlusiej, a następnie zboczami Romanki (1366 m n.p.m.). Widokowych wrażeń będzie nieco mniej niż do tej pory, ale nie oznacza to, że nie będzie ich wcale. Pierwsza okazja nadarzy się już po 15 minutach marszu od Hali Pawlusiej. Hala Wieprzska oferuje piękny widok na północny i zachodni horyzont. Odtąd szlak nieustannie będzie sprowadzać niżej. Trawersująca strome niekiedy zbocza Romanki ścieżka też gwarantuje wyjątkowe doznania. Jeden z fragmentów jest nawet ubezpieczony łańcuchem, ale to miejsce przy dobrej pogodzie nie przysporzy ci żadnych problemów.
Końcowy odcinek wiedzie interesującymi łąkami w kierunku prywatnego schroniska Górska Stacja Turystyczna „Słowianka”, gdzie będziesz mieć ostatnią szansę na napicie się kawy w otoczeniu gór. By dokończyć wycieczkę, należy wybrać tu czarny szlak. Początkowo dosyć stromy, po czasie łagodnie prowadzi w stronę parkingu i mety.
Więcej pomysłów na górskie wycieczki znajdziecie w książce "Góry dla zielonych" Mateusza Stawarza - tutaj link do książki.