René Cavalier niespodziewanie traci pracę przy wykonywaniu pośmiertnych fotografii. Zmuszony sytuacją, przyjmuje jedyną dostępną ofertę: ma zostać grabarzem. Praca na zabytkowym cmentarzu, który jest dumą miasta, wydaje się prestiżowa. Zarządca ma jednak wielu wpływowych zleceniodawców, a jego pracownikom nie brakuje dodatkowych obowiązków…
W tym samym czasie do miasta wraca niezwykle utalentowany skrzypek, Henry von Gradner. W domu oczekuje go siostra, eteryczna i inteligentna Emma. Ich ojciec był znanym twórcą marionetek, a matka rządziła rezydencją twardą ręką. Od powrotu Henry’ego zaczynają ginąć mieszkańcy miasta, a społecznością wstrząsają krwawe akty zemsty.
Co stało się z rodzicami Emmy i Henry’ego? Kto stoi za serią brutalnych morderstw? I co dzieje się za murami cmentarza, gdy zostają tam już tylko grabarze i umarli?
Sylwia
2025-07-09 10:23:02
"Sznurki starej marionetki"
Małgorzata Węglarz @poestmortem Wydawnictwo Pascal @wydawnictwo_pascal #współpracabarterowa 59/52/2025 #52bookchallenge25 Po raz drugi udało się Pani Małgorzacie wciągnąć mnie bez reszty w fabułę, którą stworzyła. Duszna i mroczna atmosfera wywołała we mnie dreszcze. Momentami rozglądałam się wokół siebie...ze strachu, ale czytałam z zapartym tchem śledząc losy bohaterów. Tu jednak trzeba się mocno skupić, aby się nie pogubić , gdyż bohaterów jest dość sporo, trzeba czytać z uwagą, żeby zrozumieć,kto z kim jest powiązany. Ale w miarę czytania wszystko się klaruje. Rzecz dzieje się w XlX wiecznej Anglii. Rene Cavalier pracował u mistrza Goodwyn'a jako pośmiertny portrecista. Niestety mistrz postanawia zamknąć warsztat i tym samym Rene traci zatrudnienie. Oszczędności się kurczą i francuz musi znaleźć zatrudnienie, co nie jest łatwe. Podejmuje się jedynego dostępnego etatu,zostaje grabarzem na ogromnym cmentarzu Cross Meadows, który jest dumą miasteczka. To co dzieje się za murami cmentarza, gdy zostają już tylko grabarze i umarli napawa przerażeniem chłopaka. Niestety nie wolno mu o tym mówić nikomu, gdyż podpisał umowę, że będzie milczał. W tym samym czasie do miasteczka powraca słynny i utalentowany skrzypek - Henry von Gradner. W rodzinnym domu czeka na niego zniecierpliwiona siostra Emma. Rodzeństwo łączy dziwna i tajemnicza relacja. Dziwne, przerażające i tajemnicze są również morderstwa, które zbiegły się w czasie z powrotem Henry'ego do miasteczka. Dziwne relacje, jeszcze dziwniejsze brutalne i okrutne morderstwa, klimat starego cmentarza i ciemne strony mieszkańców... wstrząsnęły mną,ale zakończenie... wycisnęło łezkę. Polecam... Wydawnictwu dziękuję bardzo za zaufanie i egzemplarz do recenzji,autorce zaś dziękuję za emocje, które towarzyszyły mi podczas czytania. |
aleks_is_reading
2025-07-08 10:42:11
Fotografia pośmiertna, zabytkowy cmentarz i XIX-wieczna Anglia – czy podobają Wam się takie motywy?
Kolejna książka, po którą sięgnęłam w ciemno bez zapoznania się nawet z opisem. Poprzednia powieść autorki bardzo przypadła mi do gustu, więc nie mogłam sobie odmówić przyjemności poznania jej najnowszej historii. Polecam Wam uważnie czytać, aby wiedzieć kto jest kim oraz jakie zachodzą zależności między bohaterami ponieważ mnogość postaci może przytłaczać, a zrozumienie ich powiązań oraz przeszłości staje się clue do rozwiązania zawartej w historii zagadki. René Cavalier wykonuje pośmiertną fotografię, jednak pewnego dnia traci tę pracę i nie mając innego wyboru, a również za koneksją pewniej damy trafia na stary cmentarz, gdzie zostaje grabarzem. Wydawałoby się obeznany ze śmiercią jest zaskoczony obowiązkami, które czekają go za murami cmentarza, a które jednak wychodzą poza zadania grabarza. Równolegle poznajemy historię rodzeństwa von Gradnerów – Henrego, wracającego do rodzinnych stron wirtuoza skrzypiec oraz Emmę, prowadzącą w mieście swój dom mody. To dzieci znanego twórcy marionetek, skrywające rodzinne tajemnice. Od powrotu Henrego niespodziewanie zaczynają ginąć mieszkańcy miasta, co wzbudza społeczny niepokój. Jednak niektórzy zdają się niewzruszeni na te zbrodnie. Kto dopuścił się serii morderstw i jakie miał ku temu przesłanki? Niewątpliwym plusem tej historii jest tu wątek René i małej sieroty, ośmioletniej Piggy Peg, który ociepla wizerunek mężczyzny, a jednocześnie pozwala spojrzeć na niego z zupełnie innej strony, poznać jego traumatyczną przeszłość i zrozumieć zamknięcie w sobie i surowość jaką sobą prezentuje. Uwielbiam czasem zarzucić sobie taki mroczny, duszący, cmentarny klimat. I przyznam, że autorka fenomenalnie odnajduje się w tym stylu, sprawiając że jej powieści czyta się momentami z gęsią skórką wręcz czując te wszystkie „zapachy” i chłonąc dźwięki. Sznurki marionetki stanową metaforę manipulacji losem bohaterów zarówno w przeszłości jak i obecnie. Tu wartka akcja została zastąpiona wręcz teatralną historią, głębokim obrazem psychologicznym postaci oraz niepokojem, który odczuwamy podczas czytania. Polecam. |
zaczytana_nana_
2025-07-08 09:08:33
[Współpraca reklamowa: @wydawnictwo_pascal]
W XIX-wiecznym Cross Meadows śmierć czai się nie tylko za cmentarnym murem. René Cavalier, pozbawiony dotychczasowej pracy fotografa zmarłych, przyjmuje posadę grabarza na zabytkowej nekropolii – miejscu, które skrywa więcej tajemnic, niż wskazywałaby jego marmurowa powaga. W tym samym czasie do rodzinnego domu powraca Henry von Gradner – wybitny skrzypek, którego przyjazd budzi stare demony. Z rezydencji, w której kiedyś tworzono marionetki, dziś wyzierają cienie przeszłości, a miasto zaczyna zbierać krwawe żniwo… Dawno nie czytałam kryminału – myślałam, że ten gatunek mi się przejadł. Myliłam się. Jakie to było dobre! Od pierwszych stron tonęłam w dusznym, gęstym klimacie, jakby powietrze przesiąknięte było wilgocią cmentarnej ziemi i szeptami zza grobu. Autorka fenomenalnie oddała atmosferę mroku i napięcia, tworząc świat, który chłonie się z każdą stroną. Byłam całkowicie pochłonięta historią René i rodzeństwa Gradnerów. Uwielbiam, gdy książka nie tylko wciąga, ale też zaskakuje – a finał tej powieści dosłownie mnie zszokował. Snułam domysły, podejrzewałam różnych bohaterów, ale prawdy i tak się nie spodziewałam. Brutalne morderstwa, tajemnice rodzinne, napięcie i atmosfera grozy – to wszystko dopracowane jest z niezwykłą precyzją. Styl Małgorzaty Węglarz to kolejny atut – czyta się płynnie, a opisy są tak sugestywne, że czułam się, jakbym stała gdzieś obok, z dłońmi splecionymi nerwowo, patrząc jak śmierć znowu zbiera swoje żniwo. Jeśli lubicie kryminały z nutą gotyku i duszną atmosferą, "Sznurki starej marionetki" to pozycja obowiązkowa. Mroczna, elegancka i niepokojąca – zostaje w głowie długo po przeczytaniu. To nie jest tylko opowieść o zbrodni. To historia o cieniu, który zostawiamy za sobą… i o tym, co może się wydarzyć, gdy marionetki przestaną być tylko drewnem na sznurkach. Polecam! |
Atejka7
2025-07-07 22:36:28
Akcja rozgrywa się w angielskim miasteczku Cross Meadows. Głównym bohaterem jest René Cavalier - fotograf pośmiertny, który niespodziewanie traci pracę. Szukając nowego zajęcia, zostaje grabarzem na cmentarzu. To jednak nie jest zwykła posada, wkrótce okazuje się, że miejsce to skrywa mroczne sekrety.
Poznajemy również Henry’ego i Emmę von Gradnerów - rodzeństwo obdarzone niezwykłym talentem artystycznym i otoczone aurą rodzinnych tajemnic. Henry, słynny skrzypek, wraca do rodzinnej posiadłości... a wtedy w mieście zaczynają ginąć ludzie. Przypadek? A może ktoś pociąga za sznurki tej morderczej inscenizacji? To opowieść balansująca na granicy piękna i grozy. Autorka umiejętnie łączy estetykę z brutalnym rytmem serii zbrodni. Gotycki klimat przenika się tu ze świeżym, thrillerowym tempem, a napięcie trzyma do ostatniej strony. Jedyna trudność, z jaką się zmagałam, to chaotyczny początek - wiele postaci wprowadzonych niemal jednocześnie oraz szybkie przeskoki scen, które utrudniały mi orientację. Na szczęście po kilku rozdziałach wszystko zaczęło się układać, a fabuła wciągnęła mnie na dobre. Jeśli lubicie mroczne zagadki, rodzinne sekrety oraz klimat cmenatrzy i starych rezydencji z przeszłością - ta książka jest zdecydowanie dla Was. |
Karol Zemła
2025-07-07 14:05:39
Mrok w tej historii nie zaczyna się od zmroku. On tu trwa nieprzerwanie — rozlany w korytarzach pamięci, w dźwiękach skrzypiec, w ruchu starej marionetki. Małgorzata Węglarz po raz kolejny tworzy świat utkany z cieni, niedopowiedzeń i lęków, które niełatwo nazwać. I znów zabiera nas w podróż, w której bezpieczne nic nie jest, a zaufanie — to najdroższa z możliwych walut. Zapraszam na recenzję!
Główny bohater, René Cavalier, wprowadza nas w tę opowieść powoli, z melancholią i ciężarem, który nosi w spojrzeniu. Fotograf śmierci — zawód, który sam w sobie już budzi grozę, zostaje wyparty przez nowe czasy. René zostaje grabarzem i jego życie zmienia się nie tyle kierunkiem, co tonacją. Nocne zmiany na monumentalnym cmentarzu, współpraca z ludźmi, którzy kryją więcej niż mówią — to wszystko jest zaledwie prologiem do wydarzeń, które na zawsze odmienią jego postrzeganie rzeczywistości. W tym świecie wciąż pobrzmiewa echo „Popsutych zabawek”. Znów są dzieci, choć już nie bezbronne. Znów są tajemnice, lecz teraz głębiej zakopane. Emma i Henry von Gradner – rodzeństwo zamieszane w tragedię, która swój początek miała wiele lat wcześniej – nie są postaciami oczywistymi. On – skrzypek o spojrzeniu pełnym nieobecności, ona – z pozoru spokojna, a jednak jakby zbyt czujna. Ich dom, pełen kurzu i cieni, skrywa coś więcej niż wspomnienia o lalkach. Zaczynają ginąć ludzie. Brutalnie. Metodycznie. Nikt nie potrafi tego zatrzymać, bo wszystko, co się dzieje, wydaje się wyreżyserowane przez kogoś, kto doskonale zna swoje ofiary. Ktoś pociąga za sznurki, a reszta może jedynie grać wyznaczoną im rolę. Węglarz ponownie zachwyca – przede wszystkim klimatem. Ciężkim, dusznym, ale pięknie splecionym z fabułą. To książka, która nie spieszy się z akcją, ale potrafi zahipnotyzować od pierwszej strony. Narracja snuje się jak mgła nad starym cmentarzem — gęsta, leniwa, a jednak niepokojąco nieuchwytna. Fabuła prowadzona jest pewną ręką, postaci mają głębię, a tło — muzykę, ciszę, złość i tęsknotę. Jeśli „Popsute zabawki” przypominały nam o dziecięcym strachu i utraconej niewinności, to „Sznurki starej marionetki” mówią o dorosłości, która nie umie zapomnieć. O tym, że przeszłość potrafi ścisnąć gardło mocniej niż najtwardszy sznur. To nie jest opowieść do połykania jednym tchem. To książka do powolnego wsiąkania — jak w chłodne, wilgotne mury dawno opuszczonego domu. Ale jeśli pozwolisz sobie na ten mrok, odkryjesz jedną z bardziej dopracowanych i klimatycznych historii ostatnich lat. „Sznurki starej marionetki” to opowieść, która zostaje pod skórą. I zostawia tam ślad — jak drobny nacięty sznurek, który porusza nas jeszcze długo po tym, jak opadnie kurtyna. |
Bezcenzuryzkacprem
2025-07-07 09:21:27
Sznurki starej marionetki – czyli gotycki thriller, w którym trupy mają więcej do powiedzenia niż żywi, a lalki wcale nie są takie niewinne, jak się wydaje.
Zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby ktoś połączył Sherlocka Holmesa, Edgara Allana Poego i... zakład pogrzebowy? Nie? No to Małgorzata Węglarz zrobiła to za was i wyszło z tego coś, co można określić tylko jednym słowem: czaderskie (ale w bardzo mroczny sposób ). Poznajcie René Cavaliera – byłego fotografa zmarłych (tak, to był kiedyś zawód – serio, można wygooglać). Typ z klimatem, co wygląda, jakby codziennie pił kawę z widmem Śmierci i wymieniał się z nim plotkami z zaświatów. Stracił pracę, ale los się do niego uśmiechnął – w bardzo trupowaty sposób. Został grabarzem na cmentarzu, który wygląda jak plan zdjęciowy do filmu Tima Burtona. I wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że wokół zaczynają ginąć ludzie. Ale nie tak zwyczajnie. Tu każdy trup wygląda, jakby ktoś przez godzinę układał go pod linijkę. Na scenę wchodzi też Henry, syn lalkarza. A jak wiadomo – w książkach, gdzie są lalki, nigdy nie kończy się to dobrze. Henry nosi w sobie więcej traum niż większość bohaterów seriali Netflixa razem wziętych. Jego dzieciństwo? Miks „Annabelle”, „Rodziny Addamsów” i „Milczenia owiec”. I co najgorsze – wraca do rodzinnego domu. Wiadomo, że to nie może się skończyć dobrze. René to taka marionetka losu, której życie prowadzą niewidzialne sznurki śmierci. Henry to człowiek, który próbuje przeciąć swoje rodzinne sznurki, ale ciągle się o nie potyka. Czy te dwa pogubione byty pomogą sobie nawzajem? A może tylko pogłębią swój koszmar? Autorka stworzyła klimat tak gęsty, że można by go kroić nożem. Cmentarze, marionetki, tajemnicze zbrodnie, gotycki nastrój i postacie, które bardziej przypominają duchy niż ludzi – to wszystko działa jak dobrze zrobiony horror, w którym boisz się wyłączyć światło po lekturze. Ale jednocześnie – czytasz dalej, bo jesteś już tak wciągnięty, że nawet stukająca marionetka w kącie pokoju nie jest w stanie cię oderwać od tej historii. Jeśli lubisz książki z dreszczykiem, nieoczywiste postacie i klimat „co tu się do cholery dzieje?”, to „Sznurki starej marionetki” są dla Ciebie jak czarna kawa o północy – pobudzają, ale trochę straszą. Polecam! Tylko nie czytaj w nocy. I broń Boże – nie patrz się zbyt długo na lalki. |
buena1989
2025-07-05 18:57:05
❓Czy widzieliście kiedyś upiorne zdjęcia robione zmarłym po śmierci❓A czy wiecie, że były one kiedyś wyrazem szacunku i upamiętnienia ukochanej osoby❓
Dziś budzą grozę i brak zrozumienia wśród społeczeństwa. Wykonawcą tego powoli odchodzącego w zapomnienie zawodu jest René Cavalier. Niepisane są wyroki losu, w związku z czym traci on pracę, jednak jego życie w dalszym ciągu łączy się ze śmiercią za sprawą nowej posady - grabarza na niezwykle starym i pięknym cmentarzu. W tym samym czasie poznajemy skrzypka, syna lalkarza - Henry'ego von Gradner'a, który nosi w sobie traumy rodzinne. Młody człowiek wraca do domu swego dzieciństwa, co zbiega się z serią nietypowych i bardzo precyzyjnych morderstw. "Sznurki starej marionetki" autorstwa Małgorzaty Węglarz to thriller z wątkami gotyckimi. Sam zawód René jest bardzo mroczny i budzący grozę - fotograf zmarłych. Od zawsze wszystko, co jest związane ze śmiercią, wyzwala w ludziach uczucie niepokoju, ale także zainteresowanie tajemnicą, która kryje się w atmosferze otaczającej zaświaty. Dodatkowo nowe miejsce pracy bohatera tworzy duszny i patetyczny klimat. Samą postać René odbieram jako tytułową marionetkę, za której sznurki życia pociąga śmierć. Co prawda zawód Henry'ego nie jest bezpośrednio powiązany ze śmiercią, jednak jest to postać tajemnicza ze względu na swoje dzieciństwo oraz wydarzenia, które zaczynają mieć miejsce po jego powrocie do domu rodzinnego. Jego traumy - niezwykle wymagający ojciec i surowa matka - są sznurkami, które nadają jego życiu tonu. Autorka buduje niesamowitą atmosferę, wątki fabuły są przemyślane i się uzupełniają. Ta powieść, jak dla mnie, jest bardzo spójna i interesująca. "Sznurki starej marionetki" polecam każdemu fanowi kryminałów uzupełnionych gotyckim klimatem. |
Beata
2025-07-04 17:46:37
Małgorzata Węglarz w swojej powieści Sznurki starej marionetki tworzy niepokojącą i niezwykle sugestywną opowieść, w której groza miesza się z poetyką XIX-wiecznej Europy, a cienka granica między życiem i śmiercią zdaje się być niemal niewidoczna. To książka, która wciąga nie tylko misternie skonstruowaną intrygą kryminalną, ale także atmosferą przypominającą klasyczne gotyckie powieści.
Głównym bohaterem jest René Cavalier, fotograf specjalizujący się w pośmiertnych portretach – profesji dziś niemal zapomnianej, ale niegdyś będącej wyrazem szacunku wobec zmarłych. Gdy traci pracę, przyjmuje posadę grabarza na zabytkowym cmentarzu, którego monumentalność i tajemniczość szybko okazują się mieć drugie dno. René wkracza do świata, gdzie cisza umarłych kryje znacznie więcej niż tylko wspomnienia. Cmentarz staje się niemal osobnym bohaterem powieści – miejscem, gdzie przeszłość i teraźniejszość splatają się w makabrycznym tańcu. Równolegle śledzimy losy Henry’ego von Gradnera – skrzypka, który po latach powraca do rodzinnego miasta i do siostry Emmy. Ich dom rodzinny, kiedyś pełen dźwięku skrzypiec i stukotu drewnianych marionetek, nosi ślady minionych dramatów. Ojciec – lalkarz o wyjątkowym talencie – oraz surowa matka stworzyli przestrzeń pełną niepokoju i tajemnic. Wkrótce po powrocie Henry’ego w mieście zaczynają ginąć ludzie, a sposób, w jaki zbrodnie są dokonywane, sugeruje osobiste motywy i teatralną precyzję. Węglarz doskonale prowadzi czytelnika przez warstwy fabularne – od obyczajowej opowieści o rodzinie i jej mrocznej przeszłości, przez tajemnicze morderstwa, aż po niemal metafizyczne rozważania o śmierci i pamięci. Postacie są pełne niuansów – René, choć z początku wydaje się bierny, stopniowo ujawnia swoją siłę i odwagę. Emma, subtelna, inteligentna, wywołuje niepokój swoją niedopowiedzianą obecnością. Henry to z kolei człowiek rozdarty między muzyką a demonami przeszłości. Największym atutem powieści jest jej atmosfera – duszna, pełna niedopowiedzeń, chwilami wręcz teatralna. Autorka sprawnie operuje symboliką – marionetki, sznurki, muzyka, mrok – wszystkie te elementy tworzą spójną, choć niepokojącą wizję świata, w którym granice między tym, co żywe i martwe, stają się płynne. Wątki obyczajowe, kryminalne i psychologiczne wzajemnie się przenikają, nie dając czytelnikowi chwili wytchnienia. Sznurki starej marionetki to nie tylko kryminał z gotyckim sznytem, ale też refleksja nad tym, jak przeszłość potrafi trzymać człowieka niczym sznurki lalkę – nawet po śmierci innych uczestników dawnych dramatów. To książka dla tych, którzy cenią mroczne, stylizowane historie z duszą, pełne pięknego języka i subtelnego niepokoju. |