René Cavalier niespodziewanie traci pracę przy wykonywaniu pośmiertnych fotografii. Zmuszony sytuacją, przyjmuje jedyną dostępną ofertę: ma zostać grabarzem. Praca na zabytkowym cmentarzu, który jest dumą miasta, wydaje się prestiżowa. Zarządca ma jednak wielu wpływowych zleceniodawców, a jego pracownikom nie brakuje dodatkowych obowiązków…
W tym samym czasie do miasta wraca niezwykle utalentowany skrzypek, Henry von Gradner. W domu oczekuje go siostra, eteryczna i inteligentna Emma. Ich ojciec był znanym twórcą marionetek, a matka rządziła rezydencją twardą ręką. Od powrotu Henry’ego zaczynają ginąć mieszkańcy miasta, a społecznością wstrząsają krwawe akty zemsty.
Co stało się z rodzicami Emmy i Henry’ego? Kto stoi za serią brutalnych morderstw? I co dzieje się za murami cmentarza, gdy zostają tam już tylko grabarze i umarli?
Poprostuwiola
2025-07-31 14:24:45
René traci pracę jako fotograf zmarłych ludzi. Znajduje nowe zajęcie, także związane z trupami. Zostaje grabarzem, i nie jest w tym fachu sam. Jest jeszcze kilka innych osób, a to co się dzieje za murami cmentarza ma dokładnie tam pozostać. Obowiązuje go milczenie, obserwując sytuację jakie zwykłym śmiertelnikom nie mieszczą się w głowie.
Do domu wraca Henry, brat dziwnej i aspołecznej Emmy, która bardzo na niego czekała. Ich relacja wymyka się wszelkim zasadom moralnym, a tajemnica którą skrywają zabierze ze sobą jeszcze wiele istnień. Kim jest morderca w Cross Meadows i gdzie znajdują się ciała ofiar? Pełna mroku, duszności, przesiąknięta zapachem śmierci oblepiająca czytelnika jak ledwo wylana smoła, powieść. Na pewno i to na wstępie należy zaznaczyć, nie będzie literaturą dla każdego. Tutaj trzeba mieć mocne nerwy i nie bać się scen rodem z horrorów. Tak właśnie odbieram tę książkę, jako horror, tylko bez wymyślnych potworów, bo jak to mówią i piszą...ludzie to największe potwory. Coś w tym jest, niestety. Bardzo, bardzo dobrze i misternie utkana fabuła. Zagadka, której rozwiązania nie jest się pewnym aż do samego końca. Taniec śmierci towarzyszący ludzkości od początku. Sterowanie sznurkami czyjegoś losu, życia i poddawanie się jak im jak tytułowe marionetki. Tytuł adekwatny i idealny do treści, co nie zawsze jest takim pewniakiem. Historia ludzi z problemami, po ciężkich traumach i bojących się miłości. Zakończenie jakiego się nie spodziewałam i emocje, które wylewają się z każdej strony. Moim zdaniem to książka wymagająca dużego wysiłku i odwagi. Odsłaniająca mroki ludzkich dusz, po której czytelnik spojrzy na świat inaczej. Czytajcie, tylko pamiętajcie, to dla ludzi o mocnych nerwach. |
Bookish__nook
2025-07-30 09:25:52
????️ Ta książka to nie tylko opowieść – to mroczna symfonia spleciona z nut żałobnych dźwięków, przeszłości zamkniętej w cmentarnych murach i sekretów ukrytych pod porcelanowymi twarzami marionetek.⠀
René Cavalier, niegdyś fotograf śmierci, dziś grabarz na zabytkowym cmentarzu, musi odnaleźć się w świecie, w którym zmarli nie zawsze milczą, a zleceniodawcy mają więcej władzy, niż mogłoby się wydawać. Równolegle do miasta wraca Henry von Gradner – genialny skrzypek, którego powrót zapoczątkuje serię brutalnych wydarzeń. W tle – jego siostra Emma, pozornie delikatna, a jednak stanowcza, i duchy rodziców – matki tyranki i ojca, który marionetkami ożywiał to, co dawno już umarło. ⠀ ???? „Sznurki starej marionetki” to powieść wielowątkowa, pełna literackich detali, wymagająca od czytelnika pełnego skupienia. To nie jest lekka lektura na jedno popołudnie – to historia, w której trzeba się zanurzyć, dać się ponieść atmosferze tajemnicy, zbrodni i dusznego klimatu starego miasta, gdzie każda ściana ma swoją opowieść. Autorka z mistrzowską precyzją splata losy bohaterów, tworząc narrację pełną niedopowiedzeń, symboliki i niepokojących obrazów. To historia o władzy, zemście, traumach rodzinnych i cienkiej granicy między życiem a śmiercią. ???? Jeśli lubicie literaturę gotycką, książki z duszną atmosferą, z elementami grozy, psychologicznym napięciem i wątkiem zbrodni w tle – to będzie coś dla Was. Ale ostrzegam: to książka, która wymaga cierpliwości i uważności. W zamian daje jednak naprawdę wyjątkową literacką ucztę. |
zainspirowanawkuchni
2025-07-27 10:03:10
Czy zdarza Wam się kupić książkę ze względu na przyciągającą okładkę? Ja czasami tak mam, że ona po prostu krzyczy do mnie z półki???? Właśnie taką okładkę ma książka Małgorzaty Węglarz pod tytułem "Sznurki starej marionetki". Rene Cavalier to fotograf, który wykonuje pośmiertne zdjęcia. Z czasem jednak jego szef zamyka zakład a on zmuszony jest przyjąć pracę jako grabarza na starym i niezwykle pięknym cmentarzu, który kryje wiele sekretów. Ale Rene też ma swoje sekrety a tragedia, którą przeżył z niego samego zrobiła marionetkę. Cierpi, ale im dalej czytamy tym większe światełko w tunelu się pojawia. Jednak nie tylko cmentarz skrywa swoje tajemnice ale również rezydencja Granderów, do której po latach wraca Henry. Utytułowany muzyk wraz ze swoją siostrą Emmą dźwigają ciężar przeszłości rodzinnego domu. Najgorsze jest to, że jego powrót zbiega się z serią nietypowych i bardzo precyzyjnych morderstw. Kto i w jakim celu zabija? Czy Ci bohaterowie mają ze sobą coś wspólnego? Autorka wciągnęła mnie w mroczny i gęsty świat. Gdzie atmosfera jest duszna a opis cmentarza i nagrobków wywołują ciarki na plecach. Postacie na pierwszy rzut oka dziwne z czasem odkrywają przed nami swoją wielowątkowość. A co w tym wszystkim robi ośmioletnia Piggy Peg? Jeśli lubicie mroczne kryminały to i ten Wam się spodoba.
|
kamela21
2025-07-24 15:27:42
Małgorzatę Węglarz poznałam przy okazji recenzowania poprzedniej książki, "Popsute zabawki", którą bez reszty rozpaliła moją ciekawość i podarowała mi wszystko to, czego szukam w mrocznej literaturze.
Tutaj było odrobinę inaczej, nie znaczy jednak, że gorzej, a wręcz przeciwnie. Otrzymałam niepokojący obraz XIX-wiecznej Anglii, dusznej, pełnej oblepiającego brudu i wszechogarniającego mroku. Skojarzyło mi się z prozą Shirley Jackson, która jest równie niespieszna, wielce sugestywna i nic nie jest tak oczywiste, jakby się wydawało. Tu należy uruchomić wyobraźnię i wczuć się głęboko w klimat opowieści. Autorka otwiera przed nami bramy starego cmentarzyska, prowadzi nas jego alejami, całkowicie zatapiając nas w tajemnicach, których jest ono świadkiem. Tu każdy szczegół ma znaczenie, upiorność tego miejsca przeszywa do szpiku kości. Tu po zmroku wypełza całe zło tego dawnego świata, pogrążając nas w ciemności i zatykając nozdrza odorem śmierci. Dostajemy pełny i klarowny przekaz, który jest połączeniem prozy o tematyce gotyckiej, horroru i kryminału, porusza również aspekty moralne, choć w odniesieniu do rzeczywistego czasu historii, można tu dyskutować o ich rozpiętości i znaczeniu. Bezsprzecznie jest to jednak pełna brutalności i mocno zakorzenionego zła opowieść, a jednak wysmakowana i przedstawiona w zawoalowany sposób. Autorka ma niezwykły dar przekazywania swej wiedzy, ubranej w słowa, które niemalże wibrują od nagromadzonej energii, niosą napięcie i rezonują z czytelnikiem na wielu płaszczyznach. Dzięki temu, każdym zmysłem, przenosimy się do opisywanych zdarzeń i czujemy się biernym uczestnikiem i obserwatorem. I zadajemy sobie pytanie o istotę człowieczeństwa, dziedzictwa i odziedziczonych po przodkach genów. Na ile to my stajemy się marionetkami w rękach szaleńca, a ile z tego szaleństwa drzemie w nas samych. Pozostawiam Was z tym pytaniem, odsyłając do lektury powieści, która namiesza Wam w głowach, mocno osiądzie na duszy, a jeszcze bardziej zakorzeni się w umyśle, by zakończeniem zmiażdżyć Wam serce. Tchnie jednak również odrobiną nadziei, że z każdych najmocniej splątanych więzów można utkać swoje własne dobre historie. Ode mnie 9/10. |
lire_avec_morrigan
2025-07-22 16:24:06
„Sznurki starej marionetki” to gotycka uczta dla duszy i umysłu. Małgorzata Węglarz snuje opowieść, w której śmierć nie milknie, a cmentarz staje się niemal żywym bohaterem – miejscem, gdzie przeszłość i teraźniejszość tańczą w rytm szeptów zza grobu.
W centrum tej historii stoi René Cavalier – fotograf pośmiertny, który po utracie pracy zostaje grabarzem na zabytkowej nekropolii. Jego życie to cicha agonia duszy, aż do spotkania z małą Piggy Peg – dziewczynką, która niczym promień światła zaczyna kruszyć jego lodowatą skorupę. Równolegle poznajemy rodzeństwo von Gradnerów – Henry’ego, skrzypka z duszą pełną cieni, oraz Emmę, kobietę subtelną, a jednak niepokojącą. Ich dom, niegdyś pełen stukotu marionetek, dziś skrywa tragedię i lęki, które wracają jak echo. W Cross Meadows zaczynają ginąć ludzie. Metodycznie. Brutalnie. Ktoś pociąga za sznurki, a inni tylko odgrywają wyznaczone role. Klimat tej powieści jest duszny, lepki, niemal fizyczny – jakby mrok tętnił pod skórą. To książka, która nie spieszy się z akcją, ale oplata czytelnika swoją pajęczą narracją. Węglarz mistrzowsko łączy kryminał z psychologią, gotykiem i poezją mroku. Każde zdanie to obraz – często niepokojący, zawsze piękny. „Sznurki starej marionetki” nie tylko przerażają – poruszają. To opowieść o traumie, o pamięci i o tym, jak łatwo stać się lalką we własnym życiu. Nie każda książka zostaje pod skórą. Ta zostawia ślad. Cichy, bolesny, prawdziwy. ???? Czy odważysz się wejść na cmentarz, z którego nie wraca się taki sam? |
mtsukibook
2025-07-20 11:29:53
Od pierwszych słów książka wciąga w swoją historię nutami tajemniczości i w mroku XIX wieku ????????. Tajemniczy prolog, opowieść umierającego mężczyzny jest świetnym początkiem ????.
Emma na początku podbiła moje serce, potem zaczęła mnie irytować, a jej relacja z bratem była chora ????. Autorka świetnie przedstawiła ich relacje ????. Rene przypominał mi wszystkich tych starszych, zgryźliwych dziadków, którzy tylko marudzą, bo mieli źle w życiu, ale ta przemiana była piękna ????. A koniec... Wyłam czytając ????. I pomimo tego, że podobał mi się koniec to jakoś mi smutno, że nie potoczył się on inaczej ????. Jeśli chodzi o mordercę byłam przekonana, że to kto inny, a tu taka niespodzianka ????. Nie spodziewałam się akurat tej osoby ????. To było mocne ????. I te tajemnice, sekrety mroczne i smutne, które wyszły na jaw... ☠️????️ Chociaż był pewien moment, gdzie zastanawiałam się, czy coś się wydarzy, bo książka zaczęła mnie trochę nudzić, na szczęście to była tylko chwila ????. |
booksofsunny
2025-07-18 16:19:06
Uwielbiam historie, które mają swój klimat. Dodatkowo każde zdanie, a nawet słowo, otula złowroga atmosfera.
„Sznurki starej marionetki” Małgorzaty Węglarz to książka z duszą – pięknie stylizowana, subtelnie gotycka i nasycona emocjami. Akcja rozwija się powoli i ostrożnie. Ma się wrażenie, że autorka kreuje fabułę tak, aby nas przygotować na to, co nieuchronne. Główny bohater René Cavalier jest grabarzem i byłym fotografem zmarłych, a jego profesja budzi niepokój. Ma osobliwe podejście i spojrzenie na śmierć oraz rytuały żałobne. Równolegle śledzimy losy rodzeństwa von Gradner : muzyka Henry’ego i eterycznej Emmy. Ich dom rodzinny jest jak teatr, a rozgrywające się tam dramaty kryją się za zasłoną milczenia. Motyw lalek i marionetek nie jest też ozdobą. To symboliczne odzwierciedlenie losów bohaterów: pociąganych za sznurki przeszłości i uwięzionych w schematach, które narzucili im inni. W rozwinięciu fabuła nabiera tempa. Lecz jest to nie spowodowane brutalnością zdarzeń, a eleganckim, bogatym i poetyckim językiem autorki. Równoważy ona napięcie pomiędzy duszną atmosferą grozy a subtelną analizą psychiki postaci. Dzięki temu czytelnik otrzymuje pełną refleksji powieść, skupiającą się nad pamięcią, traumie oraz na tym, czy naprawdę potrafimy się odciąć od korzeni. Powieść wymaga od czytelnika cierpliwości i skupienia. Daje poczucie obcowania z czymś głębszym oraz wybitnie uformowanym. Powiem Wam, że przez całą książkę czułam napięcie oraz chęć poznania dalszych losów. Nie przeszkadzało mi tempo - ono wręcz nadawało całości wręcz gotyckiego wrażenia. Mnóstwo trudnych, emocjonujących i brutalnych scen, a także zawirowań i zwrotów akcji. Idealna dla melancholików i lubujących się w symbolach thriller z duszą. |
Siwa.zona.pilota
2025-07-18 15:02:05
Jeśli lubisz mroczne klimaty, gotyckie tajemnice i kryminały, które trzymają w napięciu od pierwszej strony — ta książka jest dla Ciebie!
Akcja toczy się w XIX-wiecznym miasteczku, gdzie stary cmentarz i umarli skrywają więcej sekretów niż mogłoby się wydawać. René, fotograf pośmiertny, i Henry, skrzypek z mroczną przeszłością, wplątują się w serię brutalnych morderstw, które wstrząsają całym miasteczkiem. Autorka kreśli nie tylko historię pełną napięcia, ale również subtelnie ukazuje ludzkie emocje i motywacje, które napędzają postaci do podejmowania dramatycznych decyzji. Mroczny klimat, gotyckie detale i tajemnicza atmosfera sprawiają, że czytelnik nie tylko śledzi fabułę, ale niemal czuje ciężar powietrza i chłód poranka na starym cmentarzu. To idealna lektura na wieczory, gdy chcesz zanurzyć się w świat pełen niepokoju i niespodzianek. Mistrzowsko budująca atmosfera grozy i niepokoju, a zakończenie zaskakuje jak mało która książka! |
Kryminał na talerzu
2025-07-17 21:12:18
Wygląda na to, że Małgorzata Węglarz za ambitny cel obrała sobie przeniesienie założeń powieści gotyckiej tak, by zadowoliła współczesnego czytelnika, a choć jeszcze nie osiągnęła go w pełni, to “Sznurkami starej marionetki” daje znać, że faktycznie może być w stanie czymś takim wkrótce nas zachwycić. Historia tej powieści toczy się w połowie XIX wieku w niewielkiego angielskiej miejscowości, w której centrum stoi cmentarz, a mieszkańcy zdają się właśnie zmarłych otaczać swego rodzaju kultem. Nad nimi góruje ród von Gardnerów, rezydencja, w której mieszkają dorosłe już dzieci zmarłego mistrza marionetek - ona trzyma się w cieniu, on jest znanym na cały świat skrzypkiem. Ich relacja jest bardzo zażyła, niepokojąca. Obok nich ważną postacią jest też obcokrajowiec, Francuz, który zdaje się bliższy świata zmarłych niż żywych… Jest też morderca, który dopuszcza się czynów naprawdę makabrycznych. A mimo to przez większą część powieści dominuje historia obyczajowa, w której skupiamy się na relacjach i historiach życiowych postaci. Kryminał daje o sobie znać na początku i na końcu w naprawdę dobrze przeprowadzonym, stacjonującym finale. Za to początek może trochę odstraszyć - na start dostajemy dużo historii, dużo postaci, które mnie samej między innymi przez obco brzmiące nazwiska i niewielki nacisk na psychologię mocno się ze sobą mieszały. Dopiero, gdy ich liczba ulega niewielkiej redukcji, zaczęłam wczuwać się w ten duszny, mroczny, momentami makabryczny klimat historii. Warsztat samej autorki, jak i korekta wymagają jeszcze trochę dopracowania, mimo to cała powieść napawa mnie optymizmem - czuję, że autorka ma duży potencjał, by przenieść nas w naprawdę całkowicie niespotykany współcześnie klimat historii gotyckich. Mam nadzieję, że jej się to uda!
|
Gabi Kotonowicz
2025-07-17 07:43:47
Sznurki starej marionetki to powieść duszna, nieoczywista, budząca skrajne emocje. Utrzymana w gotyckim klimacie. Akcja jej rozgrywa się w pierwszej połowie XIX wieku w małym miasteczku Cross Meadows. Poznajemy tu trójkę głównych bohaterów czyli Henrego i Emme bon Gradner oraz Rene Cavaliera. Henry to utalentowany wirtuoz skrzypiec a jego siostra to młoda kobieta o niezwykłej urodzie i klasie. Budzą oczywisty podziw i szacunek, ale czy zasłużenie? Jaka tajemnica łączy to rodzeństwo i co spotkało ich rodziców?
Rene Cavaliera to francuz który z jakiegoś powodu znalazł się tak daleko od domu. Zajmuje się pośmiertna fotografią. Jego aparycja idealnie oddaje to czym się zajmuje. Nagła utrata pracy i popadnięcie w długi prowadzą go do ostateczności. Musi przyjąć posadę grabarza na miejskim cmentarzu. Miejscu gdzie w dzień opiekuje się grobami i zmarłymi a nocami... Książka zdecydowanie dla czytelników o mocnych nerwach bo opisy momentami nie pozostawiają wiele wyobraźni. Cały czas czuć odór śmierci. Zagadkowe zniknięcia mieszkańców, relacje naszego rodzeństwa oraz środowisko cmentarne powodują, że chcemy jak najszybciej się dowiedzieć kto, gdzie i dlaczego. Autorka jednak odkrywa tajemnice przed nami bardzo powoli. Motywy głównych postaci do końca nie są oczywiste a zakończenie totalnie zaskakuje. Uwielbiam tak klimatyczne powieści, gdzie czytając czuje dreszcz strachu na karku. Połączenie kryminału z elementami grozy w gotyckim klimacie powoduje, że książka jest wręcz nieodkładalna. Polecam i czekam na kolejne powieści autorki. Współpraca barterowa z Wydawnictwem Pascal za co bardzo dziękuję. ❤️ |
Katarzyna Kubiak co_do_slowa
2025-07-16 13:43:32
"Sznurki starej marionetki" to książka, która od pierwszych stron emanuje tajemnicą, niepokojem i klimatem retro. Gdy René Cavalier traci pracę, postanawia podjąć zatrudnienie jako grabarz na cmentarzu. W tym samym czasie do miasta wraca uzdolniony skrzypek, Henry von Gradner. Od czasu jego powrotu zaczynają dziać się rzeczy, które trudno wytłumaczyć - tajemnicze zaginięcia, mor@erstwa...
To, co wyróżnia tę historię, to przede wszystkim niezwykle zapadające w pamięć postacie. Każda z nich jest specyficzna, każda mogłaby być podejrzana. Mamy tu osobliwego grabarza, intrygujące rodzeństwa, mnóstwo tajemnic, dziwnych relacji i bohaterów, których intencje długo pozostają niejasne. Fabuła rozwija się powoli, ale z każdą stroną wciąga coraz bardziej. Bardzo spodobało mi się to, że @poestmortem nie zdradza zbyt wiele na raz, tylko stopniowo buduje napięcie. Zakończenie zaskakuje, ale też daje satysfakcję z ułożenia wszystkich elementów tej złożonej układanki. Ogromny plus za atmosferę - duszny klimat XIX-wiecznej Anglii, bale kontrastujące z wydarzeniami budzącymi grozę, narastające napięcie oraz cmentarz, który robi tu największą robotę. To książka dla tych, którzy cenią sobie opowieści z mrocznym tłem, pełne zagadek i osobliwych postaci. Dla mnie ta książka była bardzo pozytywnym zaskoczeniem i czytałam ją z zapartym tchem. ???? |
Poprzeczytaniuksiazki
2025-07-15 09:49:39
"Sznurki starej marionetki" @poestmortem @wydawnictwo_pascal
Macie czasami tak,że nie umiecie określić jaka jest książka? Tak właśnie mam z tą... Po przeczytaniu jestem w szoku... Całkowicie nieprzewidywalna, na początku trochę była jak dla mnie bez sensu... Nie czułam jej rytmu i najnormalniej w świecie mnie męczyła, ale z każdą kolejną stroną zachęcała mnie bardziej do siebie i coraz bardziej chciałam wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi jakie będzie zakończenie. Autorka zrobiła naprawdę świetną robotę jeśli jesteście cierpliwi i szybko się nie poddajecie, po lekturze można wywnioskować, że może nie bezpośrednio jednak to książka pełna różnych uczuć, przynajmniej jak dla mnie ???? Bohaterowie z jednej strony różniący się od siebie z drugiej strony tacy sami bo każdy w jakiś sposób cierpiał, przy czym chce się poznać historię każdego z nich. Cmentarz który przyjmował gości? Czy to możliwe? Na czym to polegało? Tu już nie pozostaje nic innego jak przeczytać książkę. Zdecydowanie polecam dla tych co lubią mocne pozycje !!! |
Agata142536
2025-07-14 14:57:11
Książka, która zaskakuje końcem i wciąga… mimo, że często przeczucie mnie nie zawodzi, tak tutaj, Autorka nieźle „namieszała”, a końcówka zadziwia jak i wyciska kilka łez. Polecam serdecznie!
|
Alicja
2025-07-13 20:20:08
Współpraca barterowa
Książka idealnie wpisuje się w jesienny klimat, deszcz za oknem, gorąca herbata w kubku, ciepły kocyk i on- dreszcz emocji przeszywający niemal każdą stronę tej historii, nie zdradzę więcej ALE jeśli szukasz idealnego jesieniarskiego klimatu dobrze trafiłeś!???????? |
Modesta
2025-07-13 17:40:57
⚰️⚰️⚰️ RECENZJA ⚰️⚰️⚰️
"- Kto jest gorszy? Osoba, która krzywdzi, czy ta, która się na taką krzywdę zgadza?" ⚰️ Angielskie miasteczko Cross Meadows i rozległy cmentarz skrywający mroczne sekrety. To tu do pracy przyjmuje się René Cavalier. Mężczyzna którego śmierć otacza od dawna. Nie wie on jednak, jak ponurych i obrzydliwych sekretów tego miejsca, przyjdzie mu strzec. Nie tylko cmentarz skrywa tu mrok i dawne tajemnice. Do rezydencji Gradnerów powraca niezwykle utalentowany skrzypek Henry von Gradner. Razem ze swoją siostrą Emmą ćwiczą nowy utwór na bal w ratuszu. Kiedy rozbrzmi walc marionetek, Cross Meadows przykryje śmiertelna mgła. "Henry? Emmo? Co teraz?" Zaczynają ginąć mieszkańcy. Pozostają po nich tylko skórzane maski. Ruszył śmiertelny spektakl. Mistrz już przygotowuje swoje marionetki do ostatniego występu. Pociąga za sznurki a one tańczą w rytm śmiertelnego walca. Nadchodzi Festiwal Umarłych. Każdy mrok rozjaśnia jednak światło. Mała Piggy Peg, bystra sierota o przenikliwym wzroku widzi więcej niż inni. Potrafi dostrzec tlący się płomyk w najgęstrzym mroku. Wlewa nadzieję. Ożywia obumarłe serce. Otula ciepłem. " René nie widział w niej już istoty, której się bał. Nie była dzieckiem, jakie wzbudziłoby w nim tylko odruch ucieczki. W tym momencie stał przed nim mały dorosły człowiek, zaskakująco podobny do niego w swojej dziecięcej samotności". ⚰️ Sznurki starej marionetki to historia pełna mroku, tajemnic i niepokoju. Autorka stworzyła ponury i ciężki kryminał w gotyckim klimacie. Ta historia wciąga i pochłania. Oblepia czytelnika z każdej strony. Nie pozwala na oddech wciągając w swoją otchłań. Tej historii nie da się wyrzucić z głowy, zapomnieć i poprostu ruszyć dalej. Jeszcze długo będziecie czuć wylewający się z niej mrok. ⚰️ Autorka ma niepowtarzalny styl, którym kupiła mnie już w "Popsutych zabawkach". Dla niektórych będzie on zbyt ciężki. Możecie czuć się przytłoczeni ogromem postaci i poszatkowaną fabułą. Ja jednak jestem zachwycona tym, w jak oryginalny sposób przemycona zostaje ukryta w mroku treść. A zakończenie, no cóż... złamało mi serce i straciłam ochotę na jabłka ???? Polecam ogromnie czytajcie |
Recenzja_oliwii
2025-07-12 20:51:02
Sznurki starej marionetki - Małgorzata Węglarz
Dziękuję wydawnictwu Pascal za możliwość przeczytania tej książki. To moje pierwsze spotkanie z piórem autorki. Specjalnie nie wgłębiałam się w inne opinie, tak aby móc wyrobić sobie swoją. Najpierw przeczytałam podziękowania. Sama autorka piszę o ciężkości tej historii. Całkowicie się z tym zgadzam. Chwilami treść tej książki oddziaływała na mnie stężeniem wysokiego poziomu niepokoju. To historia pełna tajemnic, śmierci i mroku. Ona pochłania niczym Czarna Dziura. Akcja rozgrywa się głównie w latach 1847-1849. Pokazuje miasteczko, które jest owiane wieloma sekretami. Powiem szczerze, że nie spodziewałam się akurat tej osoby jako mordercy. Była przedstawiona jako osoba dziwna i pojawiająca się jak duch. Zaskoczyło mnie to jak się kryła i ten psychopatyczny głos, oraz śmiech... Z drugiej strony, to w tamtych czasach takie osoby często były po prostu ignorowane. Fragmenty naszego mordercy były oddzielone. Był to dla mnie totalny mix: "Opowieści z krypty", "Beetlejuice", oraz utworu w wykonaniu Adriana Wiśniewskiego "Sznurki władzy". A całość... To taki "Nawiedzony dwór" z Eddie'm Murphy. Głównie chodzi mi o to, co dzieje się w tym domostwie, to tam zostawało. Drugie moje skojarzenie to konkretny odcinek z serialu "Dzielnica Strachu". Tam emerytowany glina zamieniał swoje ofiary w charakterystyczne lalki. Jeśli chodzi o postacie, to każdy miał swój tak zwany "Czas antenowy". Byli oni dobrze wykreowani i czułam ich autentyczność. Cmentarz, niesie ze sobą wiele teorii, a to co robią grabarze, to możemy sobie tylko wyobrazić. W tym przypadku jest on symbolem całości - nieuniknionej śmierci. Rodzina w tym przekazie pokazuje, jak ona może zniszczyć wszystko co dobre. Tak jak na przykładzie jednego z rodzeństw. Niektórzy dorośli powinni przechodzić testy na bycie przyszłym rodzicem. To, że na początku było ok, to nie znaczy, że w trakcie się to nie zmieni. Podsumowując, to książka pokazująca dużo najgorszych cech ludzkich. To jak człowiek z ofiary staje się katem. Mimo swojej twardej skorupy możesz jeszcze kogoś wpuścić do swojego serca. Najważniejsze jest to, że każda tajemnica prędzej czy później wyjdzie na światło dzienne. Dobrze, że autorka dodała do książki prolog i epilog. Dały one nie tylko nadzieję... Pokazały też, że można się uwolnić z niewidzianych więzów, jeśli tylko to zrozumiemy w odpowiednim momencie. Czy polecam? Tak i Nie. Tak, bo ta książka daję nam wiele aspektów życia do przemyślenia i pokazuje, że nie raz nie ma nadzieji. Nie, bo to jest historia nie tylko specyficzna. Ona jest dla ludzi z silną psychiką i spokojem ducha. Moja ocena 8/10 Cytaty z książki: "Widziałem marionetki tańczące w ogniu. Krew ściekającą ze ścian. Poznałem życie, które odebrało siłę. Byłem świadkiem rozpaczy niszczącej szczęście." "Sytuacje mają to do siebie, że lubią się zmieniać." "Ludzie zbyt wiele zaufania pokładają w świetle. Podążają za nim jak za hipnotycznym śpiewem syren. Światło oznacza życie. Przywraca kolory, wydobywa z bezkształtnej masy to, co znajome. Ludzie uwierzyli, że ma magiczną moc. Odpędza demony, przywraca kontrolę. Nadaje imię rzeczywistości. Ale, tak jak syreni śpiew, światło to tylko złudzenie." "Niestety szybko zrozumiałem, że ucieczka przed przeszłością jest zaledwie iluzją." "Przyjaźń polega na zaufaniu. Na rozumieniu. Ty nikomu nie ufasz. Myślisz tylko o sobie i o swoim sumieniu. Jesteś za bardzo skupiony na własnym bólu. Oceniasz i gardzisz, ale nie rozumiesz. Dlatego nie jesteśmy i nigdy nie będziemy przyjaciółmi." " Tak bardzo się starasz, żeby ludzie się ciebie bali, żeby cię nienawidzili. Nie mogę cię winić, nienawiść jest o wiele prostsza. Za maską człowieka, który nic nie czuje, jest tak spokojnie. Ale i samotnie. Gdy pojawiłeś się tutaj, byłeś zimniejszy niż jakikolwiek trup, który miał nieszczęście przekroczyć tę bramę. Peggy wyciągnęła cię z tej dziury, a ty stoisz jak idiota, bo oślepia cię światło. Wyciągnął notatnik z kieszeni i położył go na nagrobku. Ale to od ciebie teraz zależy, czy twoje oczy do niego przywykną." |
Karolina Osewska Mera dil - Z miłości do literatury
2025-07-11 17:01:18
46/52/2025
"Sznurki starej marionetki " Małgorzata Węglarz @Pascal #recenzja #współpracabarterowa #współpracarecenzencka #marionetki #cmentarz #XIXwiek #kryminał #groza #wydawnictwopascal Cross Meadows Miasto, zabytkowy cmentarz, rezydencja rodziny von Gradnerów osnuta tajemnicą, mroczna strona cmentarza ujawniająca swe oblicze po zmroku, tajemnicze zniknięcia mieszkańców, atak szaleńca czy dokładnie przemyślany plan zemsty... I oni, bohaterowie "Sznurków starej marionetki ", rodzeństwo von Gradnerów, Henry, słynny i utalentowany wirtuoz skrzypiec, Emma jego siostra, i tajemnica skrywana przez ich rodzinę, będąca gorącym, mimo upływu lat, tematem wśród mieszkańców Cross Meadows. A także najbardziej przyciągająca uwagę postać René Cavaliera, zajmującego się pośmiertną fotografią, zmuszony utratą dotychczasowego zajęcia, do zatrudnienia się na cmentarzu jako grabarz. To dzięki niemu autorka odsłania przed nami mroczne oblicze tego zabytkowego miejsca. "Sznurki starej marionetki " przyciągają wzrok okładką, opis zapowiada połączenie nut kryminału z grozą. Idealna mieszanka, prawda? Jednakże powieść ta, przynajmniej w moim odczuciu, jest dla ludzi o mocnych nerwach i dużej wytrzymałości psychicznej. Autorka serwuje tu bowiem prócz głównego wątku kryminalnego, który łączy w sobie zemstę z zaburzeniem na tle psychicznym, który sam w sobie jest dość hmm...specyficzny i odrzucający, także wątki poboczne dotyczące cmentarza i tego co dzieje się tam po zamknięciu bram po zmroku, a także kreśli przed czytelnikiem dziwne relacje łączące rodzeństwo von Gradnerów, które są także dość brutalne i oburzające. Jak dla mnie w książce jest tego za dużo. Co może przytłaczać. Autorka sprawnie buduje napięcie, podsyca ciekawość czytelnika, wodzi go za nos, co sprawia, że doczytujemy do ostatnich stron byle poznać prawdę! A czy jest ona satysfakcjonująca... To musicie sami ocenić. Moje serce podbiły dwie postacie, wspomniany wyżej René i Peggy, ich ścieżki w pewnym momencie łączą się a ich spotkanie zmienia ich życie. Zakończenie nici ich wątku jest brutalne i łamie serce. Podsumowując powieść ta niesie ze sobą wiele emocji, nie brakuje tu mroku, brudu, zła, ale przez ciemne zasłony chmur przebijają promienie słońca, co daje trochę światła, ciepła przyjaźni, miłości i jak ostatnie zdania w książce, nadzieję na ponowne spotkanie. Dla niektórych może być przytłaczająca, ale musicie sami to ocenić, decyzję w sprawie przeczytania pozostawiam Wam. Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Pascal. |
czarna_ironia_czyta_
2025-07-11 14:48:45
Małgorzata Węglarz przenosi nas do mrocznego Cross Meadows w roku 1847 miasteczka otulonego mgłą i przesyconego grozą, w którym przeszłość nie daje o sobie zapomnieć.Już od pierwszych stron książka hipnotyzuje ciężkim,niepokojącym klimatem i budzi dreszcze.Głównym bohaterem jest René Cavalier:artysta wykonujący pośmiertne fotografie,który znajduje zatrudnienie jako grabarz na zabytkowym cmentarzu.Ta przestrzeń staje się jednym z najbardziej niepokojących elementów powieści.Czytając,czujemy wilgoć starych murów,skrzypienie żelaznych bram i obecność tych, którzy nigdy nie powinni powstać z grobów.Zwłaszcza że gdy zapada zmrok i na cmentarzu zostają tylko grabarze i umarli,dzieją się tam rzeczy,których nie sposób racjonalnie wyjaśnić.
Ważną rolę odgrywają też Henry von Gardner: utalentowany skrzypek i jego siostra Emma. Ich ojciec był znanym twórcą marionetek.Profesja,która sama w sobie wprowadza do opowieści aurę makabrycznej symboliki.Rodzeństwo zmaga się z tragiczną przeszłością:nad ich domem ciąży pytanie,co tak naprawdę stało się z ich rodzicami i czy to możliwe,że ich śmierć była częścią czegoś dużo bardziej złowieszczego. Autorka świetnie wykorzystuje motyw dziecięcej niewinności przełamanej grozą w snach i wspomnieniach pojawiają się obrazy małych marionetek,dziecięcych głosów i starych zabawek,które przestają być czymś bezpiecznym.Ten motyw buduje sugestię,że zło potrafi przeniknąć nawet najbardziej niewinną przestrzeń i zatruć ją na zawsze.To dodaje całej opowieści kolejnej warstwy niepokoju,nie wiemy,czy mamy do czynienia z legendą,halucynacją czy realnym zagrożeniem. Wraz z powrotem Henry’ego do Cross Meadows odżywa miejscowa legenda o złych siłach związanych z marionetkami i ich twórcą.Wkrótce w miasteczku zaczynają ginąć ludzie,a kolejne krwawe akty wstrząsają przerażoną społecznością.Świetnie dawkowane napięcie,zmuszając czytelnika do ciągłego zadawania pytań:kto za tym stoi?Czy to klątwa?Szaleństwo?A może coś znacznie gorszego? Podczas lektury ogarniało mnie uczucie niepokoju i fascynacji.Nie sposób oderwać się od historii, mimo że potrafi szczerze przestraszyć. Węglarz buduje niesamowity gotycki klimat i mistrzowsko gra detalem: skrzypcami Henry’ego,sznurkami starych marionetek,cmentarnymi alejkami,ciszą przerywaną krzykiem. „Sznurki starej marionetki” to opowieść o mrocznych rodzinnych tajemnicach,o cienkiej granicy między sztuką a okrucieństwem i o tym,jak łatwo uruchomić coś, co powinno na zawsze zostać uśpione.To znakomita lektura dla tych, którzy lubią historie mroczne,pełne napięcia i pozostawiające w sercu chłód. |
Grace
2025-07-11 08:50:11
"Sznurki starej marionetki” to mroczna, gotycka opowieść, która już od pierwszych stron wciągnęła mnie w duszny, tajemniczy świat pełen sekretów, zbrodni i duchów. Jako ogromna fanka halloweenowego klimatu od razu poczułam się tu jak w domu. Ta książka jest absolutnie uzależniająca!
Poznajemy Rene Cavaliera, trupio bladego fotografa specjalizującego się w pośmiertnych portretach, który po utracie pracy zatrudnia się jako grabarz na ogromnym, pełnym tajemnic cmentarzu Cross Meadows. W miasteczku nie mniejszą sensację budzi powrót młodego skrzypka Henry’ego von Gradnera do rodzinnej posiadłości, gdzie czeka na niego siostra Emma. Jego obecność w dziwny sposób zbiega się z serią brutalnych i niespodziewanych śmierci. W tle pojawia się także rodzeństwo Laura i Matthew. Ona prowadzi dom mody, płacąc za to ogromną, ukrytą cenę, on zaś pilnuje sekretów słynnego cmentarza. Nad wszystkim unosi się widmo tragicznej historii rodu von Gradnerów i plotki o duchu głowy rodziny nawiedzającym mieszkańców. Największym atutem tej powieści jest dla mnie klimat. Gotycki, duszny, momentami groteskowy, przywodzący na myśl skrzyżowanie Rodziny Addamsów, Mrocznych cieni i Pachnidła. Do połowy książki czułam się wręcz zagubiona wśród licznych postaci i tropów, a każda próba odgadnięcia, kto stoi za zbrodniami, kończyła się fiaskiem, co tylko zwiększało moją fascynację. Gdy wątki zaczęły się zazębiać, przepadłam na dobre! Na szczególną uwagę zasługuje postać Rene. Początkowo wzbudzał we mnie niechęć i nieufność, ale z każdą kolejną stroną okazywał się coraz bardziej intrygujący i złożony. To prawdziwy majstersztyk w kreacji bohatera, którego nie sposób zaszufladkować. O tajemnicach rodziny von Gradnerów, upiornym cmentarzu i ciemnych stronach mieszkańców można by opowiadać długo, ale lepiej odkryć je samemu. Zakończenie poruszyło mnie do łez i jeszcze długo po przeczytaniu nie mogłam przestać o nim myśleć. Z ogromną przyjemnością sięgnę po inne książki autorki! |
Sylwia
2025-07-09 10:23:02
"Sznurki starej marionetki"
Małgorzata Węglarz @poestmortem Wydawnictwo Pascal @wydawnictwo_pascal #współpracabarterowa 59/52/2025 #52bookchallenge25 Po raz drugi udało się Pani Małgorzacie wciągnąć mnie bez reszty w fabułę, którą stworzyła. Duszna i mroczna atmosfera wywołała we mnie dreszcze. Momentami rozglądałam się wokół siebie...ze strachu, ale czytałam z zapartym tchem śledząc losy bohaterów. Tu jednak trzeba się mocno skupić, aby się nie pogubić , gdyż bohaterów jest dość sporo, trzeba czytać z uwagą, żeby zrozumieć,kto z kim jest powiązany. Ale w miarę czytania wszystko się klaruje. Rzecz dzieje się w XlX wiecznej Anglii. Rene Cavalier pracował u mistrza Goodwyn'a jako pośmiertny portrecista. Niestety mistrz postanawia zamknąć warsztat i tym samym Rene traci zatrudnienie. Oszczędności się kurczą i francuz musi znaleźć zatrudnienie, co nie jest łatwe. Podejmuje się jedynego dostępnego etatu,zostaje grabarzem na ogromnym cmentarzu Cross Meadows, który jest dumą miasteczka. To co dzieje się za murami cmentarza, gdy zostają już tylko grabarze i umarli napawa przerażeniem chłopaka. Niestety nie wolno mu o tym mówić nikomu, gdyż podpisał umowę, że będzie milczał. W tym samym czasie do miasteczka powraca słynny i utalentowany skrzypek - Henry von Gradner. W rodzinnym domu czeka na niego zniecierpliwiona siostra Emma. Rodzeństwo łączy dziwna i tajemnicza relacja. Dziwne, przerażające i tajemnicze są również morderstwa, które zbiegły się w czasie z powrotem Henry'ego do miasteczka. Dziwne relacje, jeszcze dziwniejsze brutalne i okrutne morderstwa, klimat starego cmentarza i ciemne strony mieszkańców... wstrząsnęły mną,ale zakończenie... wycisnęło łezkę. Polecam... Wydawnictwu dziękuję bardzo za zaufanie i egzemplarz do recenzji,autorce zaś dziękuję za emocje, które towarzyszyły mi podczas czytania. |
aleks_is_reading
2025-07-08 10:42:11
Fotografia pośmiertna, zabytkowy cmentarz i XIX-wieczna Anglia – czy podobają Wam się takie motywy?
Kolejna książka, po którą sięgnęłam w ciemno bez zapoznania się nawet z opisem. Poprzednia powieść autorki bardzo przypadła mi do gustu, więc nie mogłam sobie odmówić przyjemności poznania jej najnowszej historii. Polecam Wam uważnie czytać, aby wiedzieć kto jest kim oraz jakie zachodzą zależności między bohaterami ponieważ mnogość postaci może przytłaczać, a zrozumienie ich powiązań oraz przeszłości staje się clue do rozwiązania zawartej w historii zagadki. René Cavalier wykonuje pośmiertną fotografię, jednak pewnego dnia traci tę pracę i nie mając innego wyboru, a również za koneksją pewniej damy trafia na stary cmentarz, gdzie zostaje grabarzem. Wydawałoby się obeznany ze śmiercią jest zaskoczony obowiązkami, które czekają go za murami cmentarza, a które jednak wychodzą poza zadania grabarza. Równolegle poznajemy historię rodzeństwa von Gradnerów – Henrego, wracającego do rodzinnych stron wirtuoza skrzypiec oraz Emmę, prowadzącą w mieście swój dom mody. To dzieci znanego twórcy marionetek, skrywające rodzinne tajemnice. Od powrotu Henrego niespodziewanie zaczynają ginąć mieszkańcy miasta, co wzbudza społeczny niepokój. Jednak niektórzy zdają się niewzruszeni na te zbrodnie. Kto dopuścił się serii morderstw i jakie miał ku temu przesłanki? Niewątpliwym plusem tej historii jest tu wątek René i małej sieroty, ośmioletniej Piggy Peg, który ociepla wizerunek mężczyzny, a jednocześnie pozwala spojrzeć na niego z zupełnie innej strony, poznać jego traumatyczną przeszłość i zrozumieć zamknięcie w sobie i surowość jaką sobą prezentuje. Uwielbiam czasem zarzucić sobie taki mroczny, duszący, cmentarny klimat. I przyznam, że autorka fenomenalnie odnajduje się w tym stylu, sprawiając że jej powieści czyta się momentami z gęsią skórką wręcz czując te wszystkie „zapachy” i chłonąc dźwięki. Sznurki marionetki stanową metaforę manipulacji losem bohaterów zarówno w przeszłości jak i obecnie. Tu wartka akcja została zastąpiona wręcz teatralną historią, głębokim obrazem psychologicznym postaci oraz niepokojem, który odczuwamy podczas czytania. Polecam. |
zaczytana_nana_
2025-07-08 09:08:33
[Współpraca reklamowa: @wydawnictwo_pascal]
W XIX-wiecznym Cross Meadows śmierć czai się nie tylko za cmentarnym murem. René Cavalier, pozbawiony dotychczasowej pracy fotografa zmarłych, przyjmuje posadę grabarza na zabytkowej nekropolii – miejscu, które skrywa więcej tajemnic, niż wskazywałaby jego marmurowa powaga. W tym samym czasie do rodzinnego domu powraca Henry von Gradner – wybitny skrzypek, którego przyjazd budzi stare demony. Z rezydencji, w której kiedyś tworzono marionetki, dziś wyzierają cienie przeszłości, a miasto zaczyna zbierać krwawe żniwo… Dawno nie czytałam kryminału – myślałam, że ten gatunek mi się przejadł. Myliłam się. Jakie to było dobre! Od pierwszych stron tonęłam w dusznym, gęstym klimacie, jakby powietrze przesiąknięte było wilgocią cmentarnej ziemi i szeptami zza grobu. Autorka fenomenalnie oddała atmosferę mroku i napięcia, tworząc świat, który chłonie się z każdą stroną. Byłam całkowicie pochłonięta historią René i rodzeństwa Gradnerów. Uwielbiam, gdy książka nie tylko wciąga, ale też zaskakuje – a finał tej powieści dosłownie mnie zszokował. Snułam domysły, podejrzewałam różnych bohaterów, ale prawdy i tak się nie spodziewałam. Brutalne morderstwa, tajemnice rodzinne, napięcie i atmosfera grozy – to wszystko dopracowane jest z niezwykłą precyzją. Styl Małgorzaty Węglarz to kolejny atut – czyta się płynnie, a opisy są tak sugestywne, że czułam się, jakbym stała gdzieś obok, z dłońmi splecionymi nerwowo, patrząc jak śmierć znowu zbiera swoje żniwo. Jeśli lubicie kryminały z nutą gotyku i duszną atmosferą, "Sznurki starej marionetki" to pozycja obowiązkowa. Mroczna, elegancka i niepokojąca – zostaje w głowie długo po przeczytaniu. To nie jest tylko opowieść o zbrodni. To historia o cieniu, który zostawiamy za sobą… i o tym, co może się wydarzyć, gdy marionetki przestaną być tylko drewnem na sznurkach. Polecam! |
Atejka7
2025-07-07 22:36:28
Akcja rozgrywa się w angielskim miasteczku Cross Meadows. Głównym bohaterem jest René Cavalier - fotograf pośmiertny, który niespodziewanie traci pracę. Szukając nowego zajęcia, zostaje grabarzem na cmentarzu. To jednak nie jest zwykła posada, wkrótce okazuje się, że miejsce to skrywa mroczne sekrety.
Poznajemy również Henry’ego i Emmę von Gradnerów - rodzeństwo obdarzone niezwykłym talentem artystycznym i otoczone aurą rodzinnych tajemnic. Henry, słynny skrzypek, wraca do rodzinnej posiadłości... a wtedy w mieście zaczynają ginąć ludzie. Przypadek? A może ktoś pociąga za sznurki tej morderczej inscenizacji? To opowieść balansująca na granicy piękna i grozy. Autorka umiejętnie łączy estetykę z brutalnym rytmem serii zbrodni. Gotycki klimat przenika się tu ze świeżym, thrillerowym tempem, a napięcie trzyma do ostatniej strony. Jedyna trudność, z jaką się zmagałam, to chaotyczny początek - wiele postaci wprowadzonych niemal jednocześnie oraz szybkie przeskoki scen, które utrudniały mi orientację. Na szczęście po kilku rozdziałach wszystko zaczęło się układać, a fabuła wciągnęła mnie na dobre. Jeśli lubicie mroczne zagadki, rodzinne sekrety oraz klimat cmenatrzy i starych rezydencji z przeszłością - ta książka jest zdecydowanie dla Was. |
Karol Zemła
2025-07-07 14:05:39
Mrok w tej historii nie zaczyna się od zmroku. On tu trwa nieprzerwanie — rozlany w korytarzach pamięci, w dźwiękach skrzypiec, w ruchu starej marionetki. Małgorzata Węglarz po raz kolejny tworzy świat utkany z cieni, niedopowiedzeń i lęków, które niełatwo nazwać. I znów zabiera nas w podróż, w której bezpieczne nic nie jest, a zaufanie — to najdroższa z możliwych walut. Zapraszam na recenzję!
Główny bohater, René Cavalier, wprowadza nas w tę opowieść powoli, z melancholią i ciężarem, który nosi w spojrzeniu. Fotograf śmierci — zawód, który sam w sobie już budzi grozę, zostaje wyparty przez nowe czasy. René zostaje grabarzem i jego życie zmienia się nie tyle kierunkiem, co tonacją. Nocne zmiany na monumentalnym cmentarzu, współpraca z ludźmi, którzy kryją więcej niż mówią — to wszystko jest zaledwie prologiem do wydarzeń, które na zawsze odmienią jego postrzeganie rzeczywistości. W tym świecie wciąż pobrzmiewa echo „Popsutych zabawek”. Znów są dzieci, choć już nie bezbronne. Znów są tajemnice, lecz teraz głębiej zakopane. Emma i Henry von Gradner – rodzeństwo zamieszane w tragedię, która swój początek miała wiele lat wcześniej – nie są postaciami oczywistymi. On – skrzypek o spojrzeniu pełnym nieobecności, ona – z pozoru spokojna, a jednak jakby zbyt czujna. Ich dom, pełen kurzu i cieni, skrywa coś więcej niż wspomnienia o lalkach. Zaczynają ginąć ludzie. Brutalnie. Metodycznie. Nikt nie potrafi tego zatrzymać, bo wszystko, co się dzieje, wydaje się wyreżyserowane przez kogoś, kto doskonale zna swoje ofiary. Ktoś pociąga za sznurki, a reszta może jedynie grać wyznaczoną im rolę. Węglarz ponownie zachwyca – przede wszystkim klimatem. Ciężkim, dusznym, ale pięknie splecionym z fabułą. To książka, która nie spieszy się z akcją, ale potrafi zahipnotyzować od pierwszej strony. Narracja snuje się jak mgła nad starym cmentarzem — gęsta, leniwa, a jednak niepokojąco nieuchwytna. Fabuła prowadzona jest pewną ręką, postaci mają głębię, a tło — muzykę, ciszę, złość i tęsknotę. Jeśli „Popsute zabawki” przypominały nam o dziecięcym strachu i utraconej niewinności, to „Sznurki starej marionetki” mówią o dorosłości, która nie umie zapomnieć. O tym, że przeszłość potrafi ścisnąć gardło mocniej niż najtwardszy sznur. To nie jest opowieść do połykania jednym tchem. To książka do powolnego wsiąkania — jak w chłodne, wilgotne mury dawno opuszczonego domu. Ale jeśli pozwolisz sobie na ten mrok, odkryjesz jedną z bardziej dopracowanych i klimatycznych historii ostatnich lat. „Sznurki starej marionetki” to opowieść, która zostaje pod skórą. I zostawia tam ślad — jak drobny nacięty sznurek, który porusza nas jeszcze długo po tym, jak opadnie kurtyna. |
Bezcenzuryzkacprem
2025-07-07 09:21:27
Sznurki starej marionetki – czyli gotycki thriller, w którym trupy mają więcej do powiedzenia niż żywi, a lalki wcale nie są takie niewinne, jak się wydaje.
Zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby ktoś połączył Sherlocka Holmesa, Edgara Allana Poego i... zakład pogrzebowy? Nie? No to Małgorzata Węglarz zrobiła to za was i wyszło z tego coś, co można określić tylko jednym słowem: czaderskie (ale w bardzo mroczny sposób ). Poznajcie René Cavaliera – byłego fotografa zmarłych (tak, to był kiedyś zawód – serio, można wygooglać). Typ z klimatem, co wygląda, jakby codziennie pił kawę z widmem Śmierci i wymieniał się z nim plotkami z zaświatów. Stracił pracę, ale los się do niego uśmiechnął – w bardzo trupowaty sposób. Został grabarzem na cmentarzu, który wygląda jak plan zdjęciowy do filmu Tima Burtona. I wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że wokół zaczynają ginąć ludzie. Ale nie tak zwyczajnie. Tu każdy trup wygląda, jakby ktoś przez godzinę układał go pod linijkę. Na scenę wchodzi też Henry, syn lalkarza. A jak wiadomo – w książkach, gdzie są lalki, nigdy nie kończy się to dobrze. Henry nosi w sobie więcej traum niż większość bohaterów seriali Netflixa razem wziętych. Jego dzieciństwo? Miks „Annabelle”, „Rodziny Addamsów” i „Milczenia owiec”. I co najgorsze – wraca do rodzinnego domu. Wiadomo, że to nie może się skończyć dobrze. René to taka marionetka losu, której życie prowadzą niewidzialne sznurki śmierci. Henry to człowiek, który próbuje przeciąć swoje rodzinne sznurki, ale ciągle się o nie potyka. Czy te dwa pogubione byty pomogą sobie nawzajem? A może tylko pogłębią swój koszmar? Autorka stworzyła klimat tak gęsty, że można by go kroić nożem. Cmentarze, marionetki, tajemnicze zbrodnie, gotycki nastrój i postacie, które bardziej przypominają duchy niż ludzi – to wszystko działa jak dobrze zrobiony horror, w którym boisz się wyłączyć światło po lekturze. Ale jednocześnie – czytasz dalej, bo jesteś już tak wciągnięty, że nawet stukająca marionetka w kącie pokoju nie jest w stanie cię oderwać od tej historii. Jeśli lubisz książki z dreszczykiem, nieoczywiste postacie i klimat „co tu się do cholery dzieje?”, to „Sznurki starej marionetki” są dla Ciebie jak czarna kawa o północy – pobudzają, ale trochę straszą. Polecam! Tylko nie czytaj w nocy. I broń Boże – nie patrz się zbyt długo na lalki. |
buena1989
2025-07-05 18:57:05
❓Czy widzieliście kiedyś upiorne zdjęcia robione zmarłym po śmierci❓A czy wiecie, że były one kiedyś wyrazem szacunku i upamiętnienia ukochanej osoby❓
Dziś budzą grozę i brak zrozumienia wśród społeczeństwa. Wykonawcą tego powoli odchodzącego w zapomnienie zawodu jest René Cavalier. Niepisane są wyroki losu, w związku z czym traci on pracę, jednak jego życie w dalszym ciągu łączy się ze śmiercią za sprawą nowej posady - grabarza na niezwykle starym i pięknym cmentarzu. W tym samym czasie poznajemy skrzypka, syna lalkarza - Henry'ego von Gradner'a, który nosi w sobie traumy rodzinne. Młody człowiek wraca do domu swego dzieciństwa, co zbiega się z serią nietypowych i bardzo precyzyjnych morderstw. "Sznurki starej marionetki" autorstwa Małgorzaty Węglarz to thriller z wątkami gotyckimi. Sam zawód René jest bardzo mroczny i budzący grozę - fotograf zmarłych. Od zawsze wszystko, co jest związane ze śmiercią, wyzwala w ludziach uczucie niepokoju, ale także zainteresowanie tajemnicą, która kryje się w atmosferze otaczającej zaświaty. Dodatkowo nowe miejsce pracy bohatera tworzy duszny i patetyczny klimat. Samą postać René odbieram jako tytułową marionetkę, za której sznurki życia pociąga śmierć. Co prawda zawód Henry'ego nie jest bezpośrednio powiązany ze śmiercią, jednak jest to postać tajemnicza ze względu na swoje dzieciństwo oraz wydarzenia, które zaczynają mieć miejsce po jego powrocie do domu rodzinnego. Jego traumy - niezwykle wymagający ojciec i surowa matka - są sznurkami, które nadają jego życiu tonu. Autorka buduje niesamowitą atmosferę, wątki fabuły są przemyślane i się uzupełniają. Ta powieść, jak dla mnie, jest bardzo spójna i interesująca. "Sznurki starej marionetki" polecam każdemu fanowi kryminałów uzupełnionych gotyckim klimatem. |
Beata
2025-07-04 17:46:37
Małgorzata Węglarz w swojej powieści Sznurki starej marionetki tworzy niepokojącą i niezwykle sugestywną opowieść, w której groza miesza się z poetyką XIX-wiecznej Europy, a cienka granica między życiem i śmiercią zdaje się być niemal niewidoczna. To książka, która wciąga nie tylko misternie skonstruowaną intrygą kryminalną, ale także atmosferą przypominającą klasyczne gotyckie powieści.
Głównym bohaterem jest René Cavalier, fotograf specjalizujący się w pośmiertnych portretach – profesji dziś niemal zapomnianej, ale niegdyś będącej wyrazem szacunku wobec zmarłych. Gdy traci pracę, przyjmuje posadę grabarza na zabytkowym cmentarzu, którego monumentalność i tajemniczość szybko okazują się mieć drugie dno. René wkracza do świata, gdzie cisza umarłych kryje znacznie więcej niż tylko wspomnienia. Cmentarz staje się niemal osobnym bohaterem powieści – miejscem, gdzie przeszłość i teraźniejszość splatają się w makabrycznym tańcu. Równolegle śledzimy losy Henry’ego von Gradnera – skrzypka, który po latach powraca do rodzinnego miasta i do siostry Emmy. Ich dom rodzinny, kiedyś pełen dźwięku skrzypiec i stukotu drewnianych marionetek, nosi ślady minionych dramatów. Ojciec – lalkarz o wyjątkowym talencie – oraz surowa matka stworzyli przestrzeń pełną niepokoju i tajemnic. Wkrótce po powrocie Henry’ego w mieście zaczynają ginąć ludzie, a sposób, w jaki zbrodnie są dokonywane, sugeruje osobiste motywy i teatralną precyzję. Węglarz doskonale prowadzi czytelnika przez warstwy fabularne – od obyczajowej opowieści o rodzinie i jej mrocznej przeszłości, przez tajemnicze morderstwa, aż po niemal metafizyczne rozważania o śmierci i pamięci. Postacie są pełne niuansów – René, choć z początku wydaje się bierny, stopniowo ujawnia swoją siłę i odwagę. Emma, subtelna, inteligentna, wywołuje niepokój swoją niedopowiedzianą obecnością. Henry to z kolei człowiek rozdarty między muzyką a demonami przeszłości. Największym atutem powieści jest jej atmosfera – duszna, pełna niedopowiedzeń, chwilami wręcz teatralna. Autorka sprawnie operuje symboliką – marionetki, sznurki, muzyka, mrok – wszystkie te elementy tworzą spójną, choć niepokojącą wizję świata, w którym granice między tym, co żywe i martwe, stają się płynne. Wątki obyczajowe, kryminalne i psychologiczne wzajemnie się przenikają, nie dając czytelnikowi chwili wytchnienia. Sznurki starej marionetki to nie tylko kryminał z gotyckim sznytem, ale też refleksja nad tym, jak przeszłość potrafi trzymać człowieka niczym sznurki lalkę – nawet po śmierci innych uczestników dawnych dramatów. To książka dla tych, którzy cenią mroczne, stylizowane historie z duszą, pełne pięknego języka i subtelnego niepokoju. |