Złota dekada gierkowska to czas, w którym społeczeństwo odczuło poprawę warunków życia w Polsce. Sklepy były lepiej zaopatrzone, a pensje wzrosły. Ta stabilizacja nie trwała jednak długo. Po kilku latach pozorny dobrobyt przerodził się w problemy gospodarcze, z którymi rządzący nie potrafili sobie poradzić. Rosnąca frustracja wśród Polaków coraz bardziej dawała o sobie znać.
Jednak dla tych, którzy w latach 70. i 80. byli dziećmi, dekada gierkowska jawiła się jako beztroski czas.
Autorzy, dzieci z epoki Gierka, wspominają, że dzieciństwo nie było tylko grą w kapsle i podchody, gumami donald czy pierwszym łykiem pepsi-coli. Z tego czasu pamiętają także zbieranie ziemniaków w ramach czynów społecznych zamiast lekcji i pochody pierwszomajowe, które dla dzieci były jedynie atrakcjami, a nie wyrazem poparcia dla komunistycznych władz. W nostalgii za młodością wspominają również mistrzostwa świata w piłce nożnej w 1982 roku czy koncerty kultowych wówczas zespołów: Perfect, Lady Pank czy Maanam.
Przypomnij sobie atmosferę lat 70. i wczesnych 80. z perspektywy dziecięcego i młodzieńczego świata, do którego nie docierały szarzyzna i mizeria PRL-u.
Poznaj i poczuj klimat dzieciństwa i młodości swoich rodziców, a rozmowy zaczynające się od „za moich czasów…” już nigdy nie będą dla ciebie zagadką.
Małgorzata Czapczyńska, dziennikarka i autorka fanpage’a Moje wyspy, 0raz Marcin Ziętkiewicz, polonista, autor felietonów, historyk z zamiłowania – urodzeni pod koniec lat 60., wychowani na wsi; czują się dziećmi epoki Gierka, gdy definicją dzieciństwa było spędzanie całego dnia na podwórku, zaś młodości wsłuchiwanie się w kontestujące społeczno-polityczną rzeczywistość początku lat 80. piosenki Perfectu, Lady Pank czy Manaamu.
Dla nas, dzieci za Gierka, przekąską na szybko była kromka chleba z masłem i musztardą lub ze śmietaną i cukrem, a prawdziwymi rarytasami – szynka konserwowa i kartofle z ogniska. Piliśmy mleko prosto od krowy, jedliśmy pomidory zerwane bezpośrednio z krzaka w ogrodzie, a lista naszych ulubionych słodyczy była krótka, bo w sklepach nie było ich zbyt wiele. Królowały oranżada w proszku, lody na patyku i kogel-mogel ukręcony w domu przez mamę.